fbpx

BYO

Share the joy

Wyobraź sobie – idziesz do knajpy na małe Puchatkowe „co nieco”, a do tego byś sobie wypił chętnie jakieś piwko albo winko (nie mówiąc o czymś mocniejszym)… No i zong, bo w knajpie alkoholu nie sprzedają, tudzież jest tak drogi, że się odechciewa i na frytkach poprzestajesz 😉 Opcja pomocnicza – jak kelner nie widzi, to spod stołu nalewasz…
Teraz się obudź – jesteś w Queensland, tutaj do jadłodajni zwykle możesz przyjść z własnym piwem lub winem, co więcej do wielu miejsc, w których sprzedają alkohol i tak możesz przynieść oficjalnie własną butelkę i nie musisz jej chować pod stołem. Wynalazek nazywa się BYO (Bring Your Own). W kilku słowach wyjaśnić się tego zjawiska nie da. Ten fenomen należy przeżyć, aby zrozumieć.
Po kolei: aby w Queensland legalnie sprzedawać alkohol w restauracji / knajpie należy uzyskać licencję od odpowiedniego urzędu. Knajpa, która jest „licencjonowana” (sprzedaje alkohol), może zezwolić klientom na przywleczenie swojej własnej flaszki, a może nie zezwolić. Knajpy, które nie sprzedają alkoholu, mogą również pozwolić swoim klientom na przywleczenie i spożywanie alkoholu, pomimo, ze nie sa licencjonowane. Jaki typ alkoholu – zależy wyłącznie od przybytku gastronomicznego. Zwykle zezwalają na piwo i wino, czy również na mocniejsze trunki… nie wiem – nie sprawdzałem. Gdzie tu sens i logika – nie mam pojęcia / nie wnikam. Restauratorzy mają wprawdzie prawo skasować klienta parę dolarów za tzw „corkage”, czyli za „otwarcie korka”, aczkolwiek mi się jeszcze nie zdarzyło.

Dżingle bells, dżingle bells, dżindle al de łej… świenta idom w radio …

Pozdrawiam
Karol Nowak

BYO

Share the joy
Tagged on:             

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *