fbpx

Australijska flora. Cane Toad – „ropucha trzcinowa”. Eksterminacja lokalnego szkodnika metodą gry w golfa.

Share the joy

Cane Toad

Ropucha jak to ropucha bardzo sympatyczne zwierzątko dla przeciętnego polskiego chłopca to jest. Jako szczeniak ganiałem wiosną po łąkach, lasach i innych bagnach z ropuchą w kieszeni na klapie spodni – łeb jej tylko wystawał, czasem coś burknęła pod nosem, o dziwo nie uciekała, chyba jej dobrze w kieszeni było. Jak mamie powiedziałem, że chcę ją do domu zabrać jako moje zwierzątko to się przeżegnała 😉 (mama oczywiście… – nie ropucha)

W Polsce ropuchy to żadkość, to też pod ochroną z tego co mi wiadomo są. W Australii natomiast są szkodnikiem tępionym namolnie przez naród cały. Jako że golf jest tutaj bardzo popularny, dosyć swoistą australijską odmianą tego sportu jest gra w golfa ropuchą zamiast piłeczki! Metoda ta polega mniej więcej na tym, że wieczorową porą, kiedy ropuchy wyłażą z zakamarków, w których się pochowały aby słońce przeczekać, wyłażą również Oziki ze swoimi kijami golfowymi na BackYardy (podwórko za domem) swoje. Wypatrują niesfornych płazów, które odważyły się pokazać w terenie otwartym aby posłać je uderzeniem kija w bliżej nieokreśloną dal. Podczas gry w golfa zwykle chodzi o to aby piłeczka wpadła do określonej dziurki. 

Ładna? Co nie? Potrzymam za palce bo mnie ugryzie...

W odmianie ropuchowej natomiast chodzi o to aby płaz poleciał jak najdalej, lub jak najbardziej stylowo, jak na ten przykład Małysz w Kusamo albo innym Lillehammer, tutaj jednakże za telemarka punktów nie dają. Utrudnieniem niewątpliwym jest to, iż płaz w odróżnieniu od piłeczki golfowej nie chce pozostać w jednym miejscu, w związku z tym trudność ucelowania do dziurki z wersji oryginalnej gry została niejako przekształcona w trudność ucelowania w obiekt jeszczenielatający. W odmianie golfa Tigera Woodsa natomiast bardziej chyba chodziło o to aby kijek wpadł do nie tej dziurki co trzeba (wersja zdecydowanie niewskazana – żona po rozgrywkach zwykle chce rozwodu), ale to inna historia, wróćmy do tematu. 
Pomimo nieśmiałych uwag i protestów wznoszonych przez australijskie organizacje ochrony zwierząc określające metodę golfową eksterminacji szkodnika jako niehumanitarną, pozostaje tenże sposób najbardziej popularnym wśród społeczeństwa australijskiego. Inne popularne metody to: slalom samochodem po płazach leżących na drodze oraz potraktowanie płaza łopatą.

Dowodów chcecie? Proszę bardzo. Lokalna gazetka na Sunshine Coast (kilka kilometrów na północ od Brisbane) na swojej stronie internetowej poczyniła sondaż jak przeciętny Ozik najchętniej ubija płaza. No i wynik jaki? Ponad połowa głosujących uznała golfa za ulubioną metodę eksterminacji, co piąty nie wiedzieć czemu chce wysyłać ropuszki pocztą do Nowej Zelandji, a jedynie jakieś 13% społeczeństwa wykazuje się humanitaryzmem i empatią wobec płaza (w końcu ropucha to też człowiek) i chce je mrozić.  Czytanie szerokoustym romantycznych opowiadań autorstwa Saddama Husaina jednakowoż nie przypadło Ozikom do gustu.

Urzędasy z Sunshine Coast wymyśliły sobie, że skrzykną lokalnych kilerów 18.marca.2011 roku na wspólny wieczorny hapening i wytłuką płazów ile się tylko da! Poprzeczkę ustawili dosyć wysoko – 10.000 sztuk chcą wybić w jeden wieczór. Odgrażają się nawet, że jeśli się nie uda znaleźć 10.000 ofiar tego dnia, to będą ganiać za płazami tak długo aż się uda. Na razie szukają kogoś kto umie liczyć do 10.000, bo to bardzo duża liczba i nie każdy Ozik jest w stanie ogarnąć ja umysłem swoim… Urzędasy mówią – weźcie dzieci – będzie super zabawa!!! Wprawdzie mówią, żeby kije golfowe zostawić w domu, ale kto by się tym przejmował!

która się bardziej napuszy
Tłuczenie kijem golfowym może się okazać niestety w niektórych przypadkach mało skuteczne, bo zwierzątka potrafią urosnąć do jakichś 2 kilogramów żywej wagi. Sztuki ponad 1 kg nie są rzadkością. Wyobraźcie sobie jak takie monstrum wielkości piłki do kosza zobaczy bezzębnego Ozika podchodzącego z kijem golfowym, to zwykle przewraca się na plecy i zdycha ze śmiechu. Niedoszły golfiarz zwykle osiąga swój cel – płaz po bezpośredniej konfrontacji dokonuje żywota, lecz w ego Ozika pozostaje na zawsze głęboka rysa. Ropucha zdechła ze śmiechu na jego widok, a nie po walce na smierć i życie – znaczy się na jej śmierć i jego życie. Myśli sobie taki – no jakże to, tak bez walki? Mogłaby chociaż spróbowac mi kija wyrwać…

 Czemu szkodnik? – zapytacie.
Przecież żabki śliczne są! – powiecie.
I pożyteczne! Zauważycie z przekąsem.
I tak, i nie (patataj, patataj) odpowiem…
„Primo po pierwsze”, jak to warszawski cwaniaczek w pewnym filmie zwykł był mówić, to nie żabki, to ropuszki (i niech się teściowa nie wścieka!!!)
„Primo po drugie” – faktycznie – przeciętna ropucha dziennie wciąga jakieś 15/20 % swojej wagi robactwa różnej maści (głównie) , co niewątpliwie pożyteczne wydaje się być. Problem w tym, że sprowadzona ze świata kreatura przebrzydła, zamiast zachowywać się jak na gościa przystało, skutecznie się rozprzestrzenia po całej Australii (wszędzie gdzie mokro – pustynie jej nie pasują) wykurza lokalne żabki, jaszczurki i inne gekony zajmując ich ekosystem cały. W rzeczy samej rozmnaża się lepiej jak króliki – jedna płazina potrafi złożyć w sezonie 20.000 jajek. Co więcej są trujące, więc zwierzaki nie chcą ich konsumować, więc tzw naturalnych wrogów nie mają… No może oprócz kilku węży desperatów i co bardziej kumatych kruków, które zabierają się za przekąskę od strony brzucha, gdzie żaba nie truje – nie ma tam trujących wyrostków naskórnych. Aha i psów – psy też próbują łapać żaby – ale tylko raz, jako szczeniak! Weźmie taki płazinę do gęby, ściśnie szczęki raz, szybko wypluje i potem parska cały dzień od trucizny podskórnej płazowej. Lokalne Ibisy mogą jeść ropuchy, ale nie bez powodu zawają je w Australii śmieciożerami, bo łatwiej jest je spotkać na wysypisku śmieci niż przy kałuży polującego na płaza…

Zeżrę hama!!!

Tumiwisizm, tępota i głupota przeciętnej ropuchy mogą być chyba porównywane z przeciętnym Ozikiem. Niby to takie bezbronne, a faktycznie killer straszny!!! Zwykle to węże jedzą ropuchy, ale zdarzają się płazy mściciele jak widać na zdjęciu obok, co odwet za ród płazi biorą na swe „kruche” ramiona (BON APPÉTIT) i pokazówkę robią jak walczą ze sznurówkami syczącymi!
Hmmmm, a może po prostu mówiła mówiła „MARMOLADA” do węża, albo ziewała znudzona, albo wąż złapał ją za język, zębem się zahaczył i wypełznać z jej otwory gębowego nie może – kurza twarz! nie wiem! W każdym razie jak już płaz głowę węża strawi to go będzie dalej wciągać po kawałku, już nawet ze skórki go trochę obrała. 
Poza robactwem i wężami jak jakiś gekon się zaplącze, myszka albo inna jaszczurka, to ropucha też nie pogardzi…

Ropuchen gruppen sex.

A że to takie mało ruchliwe to i nie dziwota – po takim ropuchen gruppen sex to i Deutche Opa by sie nie ruszał…

Fotki płazów tutaj.

Pozdrawiam
Karol Nowak

Australijska flora. Cane Toad – „ropucha trzcinowa”. Eksterminacja lokalnego szkodnika metodą gry w golfa.

Share the joy
Tagged on:             

6 thoughts on “Australijska flora. Cane Toad – „ropucha trzcinowa”. Eksterminacja lokalnego szkodnika metodą gry w golfa.

  • 4 lutego 2012 at 17:17
    Permalink

    Moja uwaga: żaba to nie ropucha. Przelecialem tylko ten wpis, bo nie czytam o bezmyślnym zachowaniu ludzikm – ale dopiero w komentarzach ktoś napisał że to Aga z AmerykI Płd. Na Nat Geo był o tym program. Ale widzę teraz, ze przekaz mieszkańca Aussie daje wgląd jak to wygląda na prawdę. Pokazane w Nat Geo metoty są chyba właśnie tylko dla reszty świata – a w kraju pałuje sie i tepi niczego winne zwierzęta.
    Glupota ludzka nie zna granic. Aga, dzikie świnie, dingo czy króliki to symbole australijskiej głupoty. Na szczęscie wprowadzili surowe zakazy – boja sie roslin i zwierzat inwazyjnych. Acha : flora to rosliny, fauna to biegajace mięsko;)
    Pozdrawiam z najcieplejszego Śląska i Wrocławia całego. Ble jest minus milion na budziku…..!!!

    Reply
    • 4 lutego 2012 at 20:09
      Permalink

      Umówmy się, że „trzcinowa” jest powodem flory ;

      Reply
  • 27 lutego 2011 at 05:19
    Permalink

    A mnie jest przykro,ze zwierzaki sa traktowane kijami golfowymi,czy polewane amoniakiem,czy czym tam jeszcze. Taka ropucha sobie zyje, a tu ktoos przychodzi i sie nad nie pastwi – ze skutkiem smiertelnym. Najgorsze,ze promuje sie takie zachowania wsrod dzieci, bo przeciez ropuchy sa „be”. Jesli dziecko potrafi zabic taka ropuche z okrucienstwem, to bedzie tez potrafilo zabic kota, czy psa.

    Reply
    • 27 lutego 2011 at 11:14
      Permalink

      Cóż… istnieje mniejszość narodu australijskiego, która „humanitarnie” uśmierca ropuchy trzymając je przez tydzień w zamrażarce, ale są oni w zdecydowanej mniejszości. Nie mogę powiedzieć, abym pochwalał „ich ulubione metody”. Podaję jedynie fakty (a propos wczoraj byłem na golfie – ropuchy nie przyszły pograć – więc musiałem skorzystać z piłeczek 😉

      Reply
      • 8 stycznia 2012 at 07:29
        Permalink

        Niezłe komentarze z pana strony, ale to jeszcze jeden przykład ludzkiej bezmyślnosci, coby nie rzecz głupoty. Sprowadzili je z Hawajów (tam tez były zawleczone z Południowej Ameryki) aby wytępić szkodnika plantacji trzciny cukrowej. Tylko, że na Hawajach szkodnik żerował w dolnych partiach trzciny , a w Australii w gornych. Ausi niestety zapomnieli przprowadzić dla Ag kurs latania, cóż taka mała mistake…
        Pozdrowionka z UK
        Count Toad

        Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *