Pomysł pobierania opłat za parkowanie dotarł do Australii dobrych parę lat temu. Można spotkać parkomaty na monety stojące koło każdego miejsca do zaparkowania, lub „nowocześniejsze” – drukujące bileciki pokazujące do której godziny opłata została uiszczona. Bilecik oczywiście należy umieścić na kokpicie pod przednią szybą. Ostatnio gdzieniegdzie zostały zainstalowane parkomaty, w których trzeba podać numer rejestracyjny samochodu aby uiścić opłatę…
Wielkodusznie jednakże pozostały miejsca, w których za parkowanie płacić nie trzeba. Jedynym ograniczeniem jest czas parkowania. Czasem zezwola na godzinę, czasem na 2, niekiedy na 8 godzin. Już widzę uśmiechy na twarzy – „a jak oni sprawdzą jak długo parkowałem? będą czekać przy aucie?” – nic bardziej błędnego.
Kontroler idąc spacerkiem zaznacza kredą opony, wraca po „dozwolonym na parkowanie” czasie i sprawdza na których oponach kreda nadal widnieje, po czym wciska bilecik ze stosowna opłatą za wycieraczkę (w Brisbane na dzień dzisiejszy $75). Czy płacić – raczej wskazane. Po określonym regulaminowo czasie na uiszczenie opłaty, opłata zostaje skierowana do SPER (State Penalties Enforcement Registry – taki Queenslandowy komornik). Sper dorzuca $53 ołaty rejestracyjnej (aktualne na dzień 01/12/2010) i wysyła na adres właściciela pojazdu polecenie zapłaty.
Możliwe opcje Tłumaczenia się:
1. „to nie ja tam wtedy parkowałem” – nie ma sprawy, wydobądź od winowajcy pisemne oświadczenie, że to on parkował potwierdzone podpisem przez Justice of Peace i wyślij je do SPER – będą ganiać tego co parkował.
2. „to kreda z innego miejsca” – argument nie dociera nawet jeśli prawdziwy. Kontroler się nie myli.
3. „kontroler się pomylił, i że było krócej niż dopuszczalny czas”argument nie dociera nawet jeśli prawdziwy. Kontroler się nie myli.
4. „nie było bileciku” nie ma problemu wyślą nowy, jedyne co możemy w ten sposób osiągnąć – wycofają opłatę rejestracyjną SPER.
Czasami przed skierowaniem sprawy do SPER wyślą ponaglenie na adres właściciela pojazdu – marna pociecha…