fbpx

NZ

Share the joy

NZ – czyli Nowa Zelandia. Wygonili mnie w robocie na kilka dni do Kiwusów – cóż było robić – poleciałem. Na lotnisku grzecznie odstałem w kolejeczce do okienka po kartę pokładową, – miejsce 44K dostałem, idę na odprawę. Karta pasażera wylatującego wypełniona – „nie proszę pani nie wywożę $10.000 w gotówce ani czekach poróżnych”. Sstandardowo wzięli mnie na testowanie czy bomby albo innych narkotyków nie przemycam. Jak Cię widza – tak cię kur… oceniają. Ciekawe czy gdyby podkładający kabuuum zaczęli się golić i ubierać jak „businesmany” to by wykrywalniość ich spadła… Chyba zacznę się ubierać w garnitur do samolotu zamiast w dżiny i spraną koszulkę z napisem „Dream Theater” to przestaną 4 litery zawracać, tylko kurna później po paru godzinach siedzenia koszula wyprasowana przez małżonkę na żyletę wygląda jak psu z gardła wyjęta, a i jedzonkiem się człowiek w flugcojgu pobrudzi jak ten zacznie na turbulencjach skakać, już lepiej tego Dream Theatera odżałuję i spiorę jeszcze bardziej. Gazetkę jakąś na drogę wziąłem i poczytuję – a tu krzyczą na całe lotnisko „pasendżer Nowak flajing to Ałkland pliz kam to bla bla bla” – idę przez pół lotniska do pani za ladą i mówię – Nowak jestem. Pani – a nie już nic – dziewczyny rozwiązały problem – a w czym rzecz pytam. No bo biletu powrotnego pana Nowaka nie mogły znaleźć. A tu mam proszę – powiadam. Posiadacze polskiego paszportu nie potrzebują wizy do NZ na pobyt turystyczny krótszy niż 3 miesiące pod warunkiem, że mają bilet powrotny. Wygląda na to, że dla niektórych jest czymś niezwykłym, że można różnymi liniami lotniczymi latać w te i we wte… W końcu do samolotu wpuścili. Się grzecznie usadowiłem – i jakżeby inaczej – filmy na telewizorku w zagłówku fotela przede mną przeglądać zacząłem. Wybór padł na Tintina – nic bardziej ambitnego jakoś mi podpasować w dzień ten nie mogło…
Przynieśli jedzonko – do wyboru curry z woła albo sałatka z kurczaka – wziąłem woła.
Film się skończył w uszach jakby ciśnie – chyba lądujemy, parę fotek pstryknę okolicy z nieba.
Na wejście po odprawie – brama do Kiwilandu z drzewa rzeźbiona. Jakiś malunek po drodze widziałem z aparatem przekreślonym – ale jakby co powiem, że nie zauważyłem 😉 Za bramą kosz na owoce i inne warzywka. Nowa Zeladia – podobnie jak Australia zwraca bardzo mocno uwagę aby podróżni nie przywozili produktów roślinnych i pochodzenia zwierzęcego. Jak nie zadeklarujesz na karcie pasażera wlatującego do NZ a znajdą (a na pewno znajdą – rentgenują wszystko) 400 NZD kara na dzień dobry.
Gazetkę z samolotu wziąłem – do doczytania – mały konkursik poniżej znajdziecie – miłej zabawy 😉

Pozdrawiam
Karol Nowak Australia

PS: jakoś tak za każdym razem jak lecę i widzę rozbraja mnie napis na skrzydle „no step” …

NZ

Share the joy
Tagged on:     

7 thoughts on “NZ

  • 28 marca 2012 at 05:56
    Permalink

    Pewnie już ktoś wygrał tą gazetkę, ale ja nie mam kona na fejsbuku, więc piszę tutaj z nadzieją, że jeszcze szansa jest 🙂

    „Kia Ora”
    Jest to maoryskie powitanie, coś w stylu „Witaj/Bądź zdrów”.

    Pozdrowienia z zimnych krajów 🙂

    Reply
  • 28 marca 2012 at 01:50
    Permalink

    Dobre dobre, Karol te NO STEP dotyczy serwisu w trakcie postoju nie w trakcie lotu no i zapewne to jakis ważny i czuły fragment skrzydła jest, ale wygląda zabawnie zwłaszcza na 10.000m 😉

    Reply
  • 28 marca 2012 at 00:45
    Permalink

    Prosze o wiecej zdjec z NZ jakies z miasta czy cos chetnie pooglądam.

    Reply
  • 28 marca 2012 at 00:37
    Permalink

    Kia Ora w języku Maorysów oznacza” szczęście i zdrowie”lub dobre zdrowie…jest też używane jako powitanie coś jak nasze „cześć” a w Australii G’day pozdrawiam Marianek

    Reply
  • 27 marca 2012 at 23:28
    Permalink

    To teraz wyobraź sobie, że trzeba zapłacić te 400 NZD za zapomnianą mandarynkę skitraną w torebce. To zabolało koleżankę z grupy.
    Powiedziałabym, że NZ zdecydowanie bardziej rygorystycznie podchodzi do zakazu wwożenia produktów pochodzenia roślinnego i zwierzęcego. Bo nie pozwalają wwozić również tych przetworzonych. Kanagroo Jerky zakupione w Brisbane, musiałam zostawić na lotnisku. A w Sydney pozwolili mi przejść z paczką ciastek kupionych w Londynie.

    Reply
  • 27 marca 2012 at 23:17
    Permalink

    Ehh, zapomniałem się i napisałem tu zamiast na FB i już za późno. Komentarze do skasowania w sumie. Pozdrawiam.

    Reply
  • 27 marca 2012 at 23:15
    Permalink

    Kiaora, potocznie znaczy 'Hi’ a w bardziej dosłownym tłumaczeniu znaczy 'be well/healthy’. Czyli po polskiemu „cześć”. (chyba;))

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *