Jak pierwsi tzw „Boat People” pod dowództwem jego wielmoży Sira Jamesa Cooka dopłynęli do wybrzeży Australii, ówcześnie Nową Holandią zwaną, w okolicach dzisiejszego Cooktown Sydney, stwierdzili że będzie to nowa Angielska zamorska kolonia (w dodatku karna) i zostanie się podporządkowana rządom jego królewskiej Angielskiej mości. Ląd wprawdzie był już zaludniony, ale angole łaskawie stwierdzili, że Aborygeni to nie Człowieki, więc „pełnoprawnie dokonali aneksji nowych ziem”. Zaklasyfikowanie aborygenów jako zwierzęta nie przeszkodziło brytom jednakowoż w próbach porozumienia się z owymi undermenshami. Pan Kuk dnia pewnego podczas przymusowego postoju w okolicach dzisiejszego Cooktown widząc kangura zapytał zauroczony jednego z lokalnych w swojej Ojczystej Angielskiej Mowie „co to za zwierzę” na co lokalny odpowiedział „Kang’a’roo”, co jak się później okazało oznacza po prostu „nie rozumiem” lub „nie wiem” w lokalnego osobnika ojczystym narzeczu. Pan Kuk szczęśliwy, że lokalny podał mu nazwę zwierzaka radośnie zapisał w swoim dzienniku „widziałem dzisiaj kangura” … no i tak się zostało 😉
Pozdrawiam
Karol Nowak
ps: tyle z legendy…
Podobno w języku plemienia Guugu Yimidhirr mieszkającym w okolicach Cooktown „gangurru” jest określeniem na jedną z odmian kangurów.
W Australii jest około 250 aborygeńskich narzeczy. Całe szczęście, że angielski obecnie jest językiem narodowym, bo przed Kukiem biedni aborygeni nie byli w stanie się dogadać między sobą…
O Cooktown pisałem czas temu jakiś tutaj.
Dokładnie to samo wytłumaczenie przeczytałem kilka dni temu w książce Marka Tomalika „Gdzie kwiaty rodzą się z ognia.” Książka fajna (chociaż na kolana nie rzuca) jednak dla kogoś, kto przygody w outbacku lubi a w Australii nigdy nie był – w sam raz 🙂
Od wtorku bede mógł sam już konfrontować przeczytane z zobaczonym.
Pzdr, K,
Australijczycy mieli szczescie ,ze polacy ich nie skolonizowali bo dzisiejsze Sydney byloby tak samo paskudne jak krakow czy warszawa . Anglicy zawsze w swoich podbojach kierowali sie humanitaryzmem , interesowali sie lokalna kultura. Dla polakow az do XX wieku Ukraincy byli zwierzetami .
jak zawsze polak musi narzekac na Brytyjczykow 🙂
Ciekawy punkt widzenia…
[i](…) Anglicy zawsze w swoich podbojach kierowali sie humanitaryzmem , interesowali sie lokalna kultura.(…)[/i]
Chyba czytalismy inne ksiazki historyczne 😉