W Polsce jak ktoś bierze kredycik na wymarzony domeczek, ma w umowie jasno określone zasady ustalania stopy procentowej. Są wibory, libory euribory, sribory i inne popierduchy oraz małymi literkami określone czy pod uwagę będzie brany kurs zakupu, sprzedaży czy średni waluty dla kredytów zaciągniętych w pieniążkach niepolskich. W Australii sprawa jest „prostsza” – do wyboru są kredyty w Dolarach Australijskich albo dolarach australijskich.
Przy kredytach ze zmienną stopą procentową, jedynie pewna jest ona na dzień podpisania umowy, jak się będzie zmieniać potem to już zależy jedynie od danej instytucji finansowej, nigdzie w umowie nawet małymi literkami nie znajdziecie informacji jak procenty będą się zmieniać w przyszłości. Bank może ustalić sobie oprocentowane jakie chce. Legenda jednakowoż głosi, że mają niejako obowiązek stosować się do fluktuacji Cash Rate ogłaszanej przez Reserve Bank of Australia (RBA). Jak to legenda – nie za wiele w tym prawdy.
Reserve Bank of Australia jest instytucją finansową, która zarządza całymi finansami Australii – taki Narodowy Bank Polski i Rada Polityki Pieniężnej do kupy, formalnie posiada wszystkie pieniądze Australii. Inne banki płacą właśnie cash rate do RBA od ilości używanego przez nich australijskiego pieniądza, a żeby zarabiać dorzucają swoje parę procent i mówią klientowi – tyle masz nam płacić za kredyt. W przypadku zmiany cash rate banki zwykle zmieniają stopę procentową kredytów. Właśnie – zwykle… Jak cash rate idzie w górę, oprocentowanie kredytów idzie w górę z minuty na minutę, natomiast jak cash rate idzie w dół, jakoś tak banki mają długi ogon. Jakiś czas temu cash rate poleciało w dół o ćwierć procenta, społeczeństwo się cieszyło, ze ja pierdziu… Banki jakoś „nie zauważyły” zmiany – pan skarbnik Australii Wayne Swan się pomądrował strasznie, że jak to tak można, ale jakoś tak żaden bank go nie potraktował poważnie i dalej kasują swoje…
taaaaa – zawsze można wziąść kredyt o stałej stopie procentowej 😉
Pozdrawiam
Karol Nowak
Generalnie – masz stałą pracę i jesteś co najmniej „rezydentem”, chętnie dadzą Ci kredyt.
Zwykle wystarczy, że jedna osoba w rodzinie pracuje, aby wziąć kredyt na dom i być w stanie go spłacić – science fiction dla polskich realiów, „co nie”?
Panie Nowak a co jeśli nie jestem rezydentem tylko przebywam na wizie studenckiej ale mam powiedzmy 1/3 wartości nieruchomosci? Mam szanse aby na pozostałą kwotę dostać kredyt?
Szanse masz. 🙂
Pozdrawiam
ceny domow w Australii sa takie same jak w Europie i standart jest bardzo zblizony – raz lepiej , raz gorzej. Z cala pewnoscia jest duzo lepiej niz w Polsce – taniej i wyzsza jakosc. Mlode malzenstwo szybciej kupi domek w Australii wart 400 tysiecy dolarow niz mlode malzenstwo w Polsce kupi 30 metrowy apartament w cenie 600 tysiecy 🙂
O dobre pytanie. U nas niestety przeciętny Kowalski nie jest w stanie wziąć kredytu na mieszkanie w mieście czy dom. Jeśli już to albo na ruderę, w której nie da się zamieszkać by nie chorować co zimę, albo mieszkanie na zadupiu, czyli w małym mieście gdzie tej pracy nie ma, więc i zdolność kredytowa mniejsza, bo pracuje tylko jedna osoba lub są dużo niższe zarobki. Koło się zamyka. Młodzi jeśli nie mają 1/3 wkładu własnego mogą pomarzyć o czymś normalnym.
Panie Karol a jak jest w Australii ze zdolnością kredytową na kupno takiego wymarzonego domu?