„No dobra ale co polskie w Australii” zapytasz drogi czytelniku. I tu mi zabrakło słowa bo chyba „nie ogarniam”. Polskie rzeczy, góry, jedzenie, miejsca, polskie sprawy, które wbiły się w codzienny krajobraz Australijskiego życia. Jest ich zaskakująco wiele. Polaków żyje tutaj prawie 300.000, i mają się jak mniemam dobrze. Według ostatniego spisu powszechnego naliczono trochę poniżej 300.00 Australijczyków, którzy przyznają się do polskich korzeni. Mieszkają głównie w Melbourne Adelajde i Sydney, ale jak dobrze poszukasz są wszędzie. Nie zawsze mówią bądź rozumieją po polsku ale w głębi duszy są „poles”.
Jak porozmawiasz z Australijczykiem bardzo często się okazuje, że mieli oni do czynienia z Polakami i z reguły sobie chwalą doświadczenie przebywania z polonusami. No niestety oprócz „dzień dobry” powszechnym jest uczenie Australijczyków przeklinania – nieładnie, proszę się poprawić i zaprzestać nauczania polskiej łaciny!!!
Tak więc – co jest znane jako polskie w Australii?
Oprócz powszechnie znanej polskiej pracowitości w Australii swoje niezapomniane miejsce mają:
- Góra Kościuszki (kozjusko jak to tutaj nazywają). Nazwę dał Strzelecki na cześć pana generała
- Droga Strzeleckiego (Strzelecki track) w Alpach Australijskich
- Polskie ogórki (produkowane przez indiańców. W zasadzie za polskie bardziej bym uznał kiszone, ale tutaj za polskie uznają te w occie)
- kapusta kiszona – z tego nie wiedzieć czemu rdzenni Australijczycy mają ubaw.
- Wałęsa – jak zapytasz co Australijczycy wiedzą o Polsce, to pan prezydent co Kwaśniewskiemu nogę chciał podać często jest wspominany
- Jan Paweł II – taaaa, o „polish pope” często się mówi
- polish girls – polskie dziewczyny w Australii. O tym to chyba nie muszę wspominać. Słowiańska pięknota króluje na świecie całym. Parę razy musiałem już zwrócić uwagę, że „ta pani jest już zajęta”. Znajomy opowiadał jak w Krakowie był na wycieczce i się zakochał. Niestety bez happy endu, bo nie chciała za nim lecieć do Australii 😉 Historia z życia wzięta tutaj – zawodnik nie odpuścił.
- białe niedźwiedzie – proszę się nie śmiać. W świadomości niektórych Australijczyków króluje przekonanie, że w Polsce jest bardzo zimno i białe niedźwiedzie chodzą po ulicach.
Jeśli doświadczyliście większej ilości teego co polskie w Australii. Piszcie proszę w komentarzach.
Byłbym zapomniał:
- Polska wódka. Wyobraźcie sobie, że dzieciaki piją Polski spirytus bez rozcieńczania. Nie wiem czy nazwać to głupotą czy odwagą…
Pozdrawiam
Karol
To bardziej wiadomosc do Ciebie niz komentarz. Jako agentowi nie wolno Ci pisac nieprawdy o realiach w Australii. W Melbourne z polskimi produktami bylo tak sobie (o hinduskich polskich ogorkach nie wspomne, bo tego to chyba Polak nie kupuje, a wiele 'polskich’ produktow jest strasznych,jakies zupelnie nieznane marki o podlej jakosci) , ale juz w Queensland z polskimi produktami jest po prostu slabiutko (o czym sie dowiedzialam najpierw od uczciwej blogerki a potem potwierdzilam osobiscie) , wiec 'zaskakujaco wiele’ to albo subiektywna opinia (a nie profesjonalna) albo dodatkowa przyneta dla Polakow, zeby przyjezdzali. Jako agent mozesz podac ilosc polskich sklepow w Australii, czy konkretnym stanie, ale nie mozesz pisac, ze polskich produktow jest 'wiele’, bo ludzie to lykaja, a potem sa zdziwieni. Pisze po tym jak sie rozpetala burza wobec vlogerki ktora pisala nieziemskie historie o Australii (oczywiscie raj na ziemi, same cudowne rzeczy), a jak ktos twierdzil inaczej. to natychmiast usuwala komentarze, co zaczelo coraz bardziej przykuwac uwage. A potem sie okazalo,,ze robila vlog,zeby zarabiac na wizach (i nie tylko) dla Polakow, co konczylo sie dla niektorych tragicznie – przyjezdzali 'do raju’ na slabiutkich wizach, a pracy i perspektyw tyle co kot naplakal, albo wracali splukani do Polski, albo musieli sie wynosic z 'rajskiego’ regionu ktory jednak nie wygladal tak jak na vlogu tej pani. Bardzo prosze, pisz,ze mozna dostac polskie produkty, ale z glowa i bez przesady. Twoj osobisty blog lubilam i nie widzialam w nim specjalnej przesady w zadna strone i choc nie zawsze sie zgadzalam, byl spoko. Ale jako agent musisz byc neutralny. I prosze Polska i Polacy pisac z wielkiej litery. Pozdrawiam.
Mimi – dziękuję za uwagi.
To jest mój osobisty blog nie portal. Opinie na temat życia w Australii podane tutaj są moimi własnymi przemyśleniami z perspektywy wielu lat mieszkania w Australii. Tak masz rację – moje opinie mogą być traktowane jako subiektywne – w końcu piszę na podstawie moich własnych przemyśleń i obserwacji. Trochę zaskakującym wydaje mi się być fakt, że ktoś może przylecieć do Australii aby szukać polskich produktów, ale cóż – niezbadane są …
Jestem Agentem Migracyjnym i na tym zarabiam – taka moja praca i tego nie ukrywam. Jeśli ktoś potrzebuje aysty wizowej – zapraszam do kontaktu przez australis.pl
Przepraszam za Polskę z małej litery 🙁
Czuwaj!
kolega zapomniał o pierogach
jak byłem na święta córka lepiła a ja gotowałem barszcz i robiłem bigos
zajadali się niesamowicie
Polskie dziewczyny, polskie ogórki, polski spirytus. Zacne mamy te towary na import!
Tak, to niesamowicie zabawne i fajne, że w Australii możemy znaleźć tyle polskich elementów. Myślę, że mało kto zdaje sobie z tego sprawę. Australia niby tak daleko, a taka bliska… Ogórki rozwalają! 😀
No dobra, a jak z dostępnością polskich produktów skoro tylu tam Polaków? Ja mieszkam w Niemczech (zachodnia część) i niby to tak blisko Polski, a polskie produkty można dostać bardzo sporadycznie.