Jako, że meduzy są realnym zagrożeniem dla australijskich wielbicieli kąpieli w oceanach, na plażach w całym kraju instaluje się specjalne siatki, które mają odgradzać kąpiących się od całego zwierzyńca podwodnego, który tylko czycha świadomie lub nieświadomie na niczego niespodziewającego się wymoczka. Najbardziej realnego zagrożenia mozna się spodziewać od meduz w północnej części Australii – powiedzmy na północ od Hervey Bay. Generalnie – im bardziej na północ tym cieplej, więcej meduz i coraz bardziej „drapieżne”.
- Swimming Enclosure w Townsville
O cochodzi z tymi meduzami? Ano chodzi o ich parzydełka usytuowane w czółkach, które w kontakcjie ze skórą wydzielają jad, który powoduje poparzenia, ból, bądź w skrajnych przypadkach zatrzymanie akcji serca lub uduszenie (w związku z działaniem toksyn, nie przez owinięcie się czółków wokół szyi oczywiście). W związku z powyższym potrzeba instalacji siatek.
Gatunków meduz w Australii jest co nie miara, pojawiają się u wybrzeży głównie w cieplejszych miesiącach – od września do maja. Ich wielkość waha się od wielkości paznokcia na małym palcu lewej ręki do wielkości człowieka. Niektóre z nich mają czółki długości kilku milimetrów, natomiast inne kilku metrów – kto oglądał „Gdzie jest Nemo” – zrozumie. Jeśli istnieje podejrzenie, że we wodzie mogą być meduzy – radzę, się dwa razy zastanowić, czy warto się moczyć… Jesli zdarzy się nam zostać poparzonym sugeruję polać octem i szybko się udać do szpitala.
Z innej strony patrząc kąpiel w towarzystwie galarety, nawet jeśli nie parzy jak te na fotce obok sfotografowane przy molo w Shorncliffe koło Brisbane, raczej nie należy do najprzyjemniejszych.
Pozdrawiam
Karol Nowak
%%wppa%%
%%slide=22%%
