fbpx

Dlaczego warto zostać premierem Australii?

Share the joy

Dzisiaj rano w drodze do roboty usłyszałem „Julia Girard dostanie podwyżkę o jakieś $90.000”. „To ile ona zarabia?”przez głowię mi przeleciało. Sprawdziłem i się z lekka zgarbiłem $470.000 – więcej niż Barack Obama, więcej niż premier Wielkiej Brytani!!! … no ale umówmy się – skoro ma w łapę nie brać, a Australia to podobno bogaty kraj jest, to zarabiać musi, czemu nie dać podwyżki o jakieś 30-40% 😉
Po chwili czytania, spekulowania, myślenia… Tak naprawdę to i tak niewiele zarabia…
Trener australijskiej drużyny krykieta dostaje jakieś $1,5 miliona a szef AFL (Australian Football League) jakieś $2,2 miliona rocznie, więc Pani Premier za ochłapy robi 😉
Lista płac przy korycie po podwyżce poniżej:
Prime Minister Julia Girard: $470.000
Lider Opozycji Tony Abbott: $333.000
Zastępca Prime Ministera Wayne Swan: $370.000
Minister od Finansów Penny Wong: $310.000
Generalnie najmniejsza pensja w parlamencie ma wynosić $180.000. Wszyscy mają dostać jakieś30-40% podwyżki.
Oczywiście zawsze znajdą się złośliwcy / zazdrośnicy dbający o dobro biednych taxpayerów, których pieniądze są lekkomyślnie wydawane i poujeżdżają sobie na biednych ciężko pracujących politykach. Obrazek powyżej zapożyczony z Herald Sun-a. Artykuł dostępny tutaj.
Hmmmmm – może zacznę karierę jako polityk. W końcu to tylko goła pensja, a gdzie wszelkie diety poselskie, bileciki na samoloty, opłacone hotele, urlopy, itd, itp…

Pozdrawiam
Kaorl Nowak

Dlaczego warto zostać premierem Australii?

Share the joy
Tagged on:     

6 thoughts on “Dlaczego warto zostać premierem Australii?

  • 3 grudnia 2011 at 20:14
    Permalink

    Co tam premier…lepiej prezesem PZPN. Gregory Summer /prezes/ ostatnio w telewizji
    powiedział że on „tylko” ma nędzne 50 000 tyś. PLN i to bez żadnych dodatków…a jaka piłka jest …każdy widzi…ech

    Reply
  • 2 grudnia 2011 at 19:49
    Permalink

    Jak w każdym cywilizowanym kraju ludzie domagają się podwyżek jeżeli różnica między wynagrodzeniami staje się odczuwalna. To jest „oczywista oczywistość”, że Australijczycy wyciągają ręce po swoje, jednak jeżeli przyjrzymy się jakości życia polaków i australijczyków to nie zdziwiłbym się jeżeli Oziki dowiadują się, że powinni zarabiać więcej dopiero od swoich przedstawicieli w Związkach Zawodowych a nie z empirycznego braku włożenia czegoś do garnka. W Polsce mamy już benzynę po 5,50 PLN / Litr i będzie spokojnie 6 PLN w nowym roku 2012. Tracąc pracę polak dostaje 700 PLN zasiłku przez 2 miesiace a póżniej 500 zł przez resztę okresu zapomogi. A tu pracę trzeba znaleźć w krótkim okresie. Za swoje mieszkanie odprowadzam ok. 500 zł samego komornego nie wliczając opłat za media (a w pałacu 300 m nie mieszkam), a za co zjeść, za co pokryć nieplanowane wydatki ?! Całe szczęście, że jeszcze mam pracę 🙂

    Jeżeli to nie tajemnica to proszę o informację ilu młodych Australijczyków czy emigrantów tam przebywających stać na to, żeby po pójściu do pierwszej pracy opuścić rodzinny dom i wynająć już nawet nie flat a zwykły pokój w centrum miasta co by mieć blisko podjechać do pracy busikiem, ( ba swoim własnym Holdenem ! ) bo w Polsce otrzymując średnie wynagrodzenie w wysokości 1500 zł można jedynie opłacić bieżące potrzeby czyli jedzenie, dach nad głową i tak nie zawsze starcza do 1-go.

    Reasumując – jeżeli ma to być kwestia wyższego wynagrodzenia dla Pani Prime Minister lub jej government mates aby utrzymać w Australii najwyższy poziom (ponoć) zadowolenia z życia to ja bym im nawet pakiet większościowy w firmie Apple zakupił tak od podatników co by im do głowy nic głupiego nie przyszło np. wchodzić do UE 😀

    Reply
  • 2 grudnia 2011 at 16:52
    Permalink

    W przeciwienstwie do USA , Europy Australia bardzo dobrze sie trzyma finansowo. Jest jedynym krajem swiata Zachodniego , ktory utrzymuje wzrost gospodarczy i ma zdrowy poziom zadluzenia

    Reply
  • 2 grudnia 2011 at 09:58
    Permalink

    Od miesięcy mamy serie strajków (o podwyżki rzędu 4-5%). Strajkował Qantas, strajkowali policjanci, strajkowały pielęgniarki, pewnie drugie tyle tez o tym myśli. Wszystkim powiedziano, że czasy trudne i trzeba pilnować kosztów.
    Ale oczywiście nie, nikogo z nich żółć nie zaleje, podwyżki politykom 30-40% należą się przecież jak psu zupa. Ludzie zaś grzecznie pójdą od jutra do pracy i nigdy już nie będzie strajków w Australii. Ku chwale ojczyzny.

    Reply
  • 1 grudnia 2011 at 23:10
    Permalink

    Panie Karolu, czy w Australii kogokolwiek zżera żółć jak w Polsce z tego powodu ?

    „A niech se ma…” jeżeli dobrze wykonuje swoją pracę i DOTRZYMUJE wyborczych obietnic.

    Nasz miłościwie panujący Donald głowi się jakby tu jeszcze podwyższyć podatki.

    Reply
    • 2 grudnia 2011 at 07:42
      Permalink

      Haaa – a o tym nie pomyślałam, naprawdę nikt tego tak nie „przeżywa” 🙂 – robi swoją robotę dobrze i już!

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *