Jak już się pochwaliłem, że nabyłem drogą kupna u chińczyka serduszka kurczęce, to i się pochwalę co znich zrobiłem.
Niektóre plemiona (szczególnie te afrykańskie) uważają, że jak się zje serce danego zwierzaka to się jego cechy posiądzie. Afrykańscy bohaterowie wierszyka o pewnym dziecku co się bało kąpieli, notabene niezbyt politycznie poprawnego napisanego przez pana Tuwima , z powodu cech zwierzaka transferu, dawien dawno temu pojmowali lwy i wzorem tambylca z „Poszukiwaczy zaginionej arki” wyrywali mu serce bijące aby je spożyć… Ja stety lub niestety, jak kto woli, do gjerojów takich nie należę, więc nabywam serca już oddzielone od właściciela celem ich dalszej obróbki termalno/przyprawowej, oraz dalszego spożycia. Aby zmylić tradycje i nie dać się opętać kurczakowym cechom, do potrawy dorzucam żołądki oraz niekiedy watróbkę 🙂
Przechodząc do rzeczy. Potrzebne:
1. podroby (serduszka, żołądki, watróbka – mogą być kurczęce, mogą być kaczęce, mogą być indyczęce)
2. kostka rosołowa
3. przecier pomidorowy
4. kropla oleju
5. pieprz, sól
6. odrobina cierpliwości
– Jeśli nie mamy – nabywamy drogą kupna woka, jeśli takowego nie posiadamy (najlepiej elektrycznego – najwygodniejszy chyba w obsłudze).
– Nabywamy serduszka, żołądki oraz wątróbkę jeśli ktoś lubi.
– Podroby czyścimy z wszelkich żyłek, skórek, tłuszczyku i innego be (najbardziej upierdliwa część przygotowania potrawy).
– Rozgrzewamy woka, wlewamy kapkę albo 5 kapek oleju na dno
– Wrzucamy i podsmażamy żołądki – tak długo aż wszelka woda z nich wyparuje i się leciutko podsmażą
– Wyciągamy z woka żołądki
– Wrzucamy i podsmażamy serduszka – tak długo aż wszelka woda z nich wyparuje i się leciutko podsmażą
– Wyciągamy z woka serduszka
– Wrzucamy wątróbkę i podsmażamy (opcjonalnie)
– Wyciągamy watróbkę
– Wrzucamy do woka podsmażone żołądki i serduszka
– Wrzucamy szczyptę pieprzu, papryki – jak kto lubi
– Zalewamy wodą aby się parę minut popichciły
– Rozpuszczamy kostkę rosołową ulubionego producenta w kubku gorącej wody i wlewamy do woka, chwilę popichcić
– Rozpuszczamy słoiczek przecieru pomidorowego do lanej konsystencji i wlewamy do woka. Chwilę popichcić.
– posmakować czy wystarczająco słone – jak za mało to dorzucić soli.
– jak już jakieś pół litra – litr wody wyparuje – znaczy chyba gotowe – spróbować.
– wrzucić wątróbkę na parę chwil aby się nie rozgotowała i:
Gotowe!
Podawać z ziemniaczkami, kaszą, ryżem, chlebkiem, aczkolwiek najlepsza metoda to „wyżeranie z gara”.
Pozdrawiam i Smacznego
Karol Nowak Australia
PS: tak, ja wiem – już pani w podstawówce mówiła, abym nie używał zdań wielokrotnie złożonych…
Jaki świetny przepis.
Opis wykonania wyjątkowy,
lepszego sposobu wytłumaczenia wykonania jeszcze nie spotkałam.
Krok po kroku, świetny.
acha co do „gara”to moim zdaniem pasuje tu Gary Glitter…;)))))
Witaj Nowak …Kłania się Twój ulubiony „krytykant”;)
Z nie zadowoleniem muszę powiedzieć że blog Twój nabiera rumieńców
co wpływa niekorzystnie na moje samopoczucie 😉 . Co do jedzonka…to właśnie zakupiłem te „ęce”
i zabieram się do gotowania.Jedna uwaga…nie stosuje kostek rosołowych/a przede wszystkim potraw gdzie jest glutamin sodu i inne świństwa/.Wywar robię sam .
Wok żaden elektryczny tylko na ogniu i żeliwny .
To moje zdanie nikt nie musi się z nim zgadzać.
Pozdrawiam Marianek