fbpx

96% fat free

Share the joy

W dobie modyfikacji jedzonka aby było bardziej trwałe, tańsze, bardziej „light”, śliczniejsze, itd, itp – znalezienie czegoś naturalnego i świeżego graniczy niekiedy prawie z cudem. Na całym świecie owoce i warzywa modyfikuje się genetycznie aby ładniej wyglądały i były większe, kurczaki karmi się antybiotykami aby nie padły zanim dorosną do uboju, krowy karmią dziwnymi mieszankami paszowymi, zamiast cukru dodają aspartam albo inne dziadostwo wciskając ludziom, że od tego się nie tyje, ewentualnie ładują za dużo cukru do soczku waląc ściemę – „zrobione w 90% ze świeżych owoców”.
Wielkie sieci handlowe mają swoje „marki” produktów spożywczych – zwykle tańsze od konkurencyjnych towarów na półkach, aczkolwiek zawartość opakowania w porównaniu z tym co jest zadeklarowane na etykiecie niejednokrotnie pozostawia wątpliwości. W Australii niestety jest podobnie. Ze względu na mały rynek (jedynie 23 miliony konsumentów), odległość Australii od „zachodniego cywilizowanego świata” i potworne rozrzucenie geograficzne wielkie „zachodnie” sieci handlowe się tu nie pchają, bo jakoś nie widzą możlowości zarobku, dlatego nie ma tu „prawdziwej konkurencji” a Woolworths i Coles mając pewnego rodzaju „duopol” – niejako dyktują ceny i warunki rynkowe w spożywce. Jest kilka mniejszych sieci handlowych, które w walce z tamtymi dwoma raczej się nie liczą. Aldi próbuje zawojować na Australijskim rynku, ale odnoszę wrażenie, że po pierwotnych próbach sprzedaży „gatunkowych produktów” zeszli na dziadostwo…
W ciągu ostatnich 2-3 lat dostrzegam jednakże zdecydowaną poprawę w dostępności „zdrowej smacznej żywności”. Pojawiają się różnego rodzaju delikatesy, w których można nabyć wędlinki o smaku wędliny a nie papieru, jogurcik z efektem ubocznym, i chlebek, co smakuje jak chlebek a nie jak gąbka. Jesli tylko będziesz skłonny sięgnąć trochę głębiej do kieszeni możesz nabyć dobre jedzonko. Proszę Państwa – Australia zmierza wielkimi krokami ku westernizacji żywieniowej. Azjatyckie produkty można było nabyć od lat – oni nie mają problemu z przerzuceniem kontenera lub dwóch przez wodę – w końcu niedaleko, a i chińczyk da swojemu zarobić zamiast pójść do obcego, bo tam taniej.
Nabyła małżonka moja w warzywniaku w North Maclean jogurcik stylu greckiego. Pozwoliłem sobie go spożyć w dniu dzisiejszym na śniadanko celem propagacji zdrowego odżywiania się. Jak na razie czekam na efekt uboczny 🙂
Znamienitym jest fakt w jaki sposób w Australii przedstawia się zawartość tłuszczu w produktach. Dla Polaka naturalnym jest, aby podać właściwą zawartość, a nie brak zawartości, więc w przypadku kiedy byłoby 4% tłuszczu – należałoby się spodziewać na opakowaniu „zawiera 4% tłuszczu” – nieprawdaż? W Australii to tak nie działa. Tutaj mamy logikę odwrotną – na opakowaniu można zwykle znaleźć „96% fat free” (96 procent zawartości bez tłuszczu). Brakowało mi tam tylko informacji „82.85% sugar free”…
Cóż – nie na darmo nazywają ten kraj „Down Under” (do góry nogami)
Pozdrawiam
Karol Nowak Australia

96% fat free

Share the joy

2 thoughts on “96% fat free

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *