Masterchef Australia sezon pierwszy się skończył – niesmak po Julie pozostał, sezon drugi się skończył – chyba ze 3 odcinki oglądałem, podobno była i 3-cia seria (nie zauważyłem prawdę powiedziawszy), pojechali po bandzie i zrobili podobnoż „Celebrity masterchef”, w którym lokalne gwiazdy i gwiazdeczki popisywały się swoimi zdolnościami kulinarnymi (dobrze, że przy okazji nie tańczyli…). W międzyczasie potworzyły się kolejne genialne plagiaty programy typu „convictions kitchen” gdzie autorzy wpakowali się z butami do pierdla, aby edukować kryminalistów poprzez naukę gotowania tychże (oficjalna strona tutaj). Na SBS puszczają coś co się nazywa „Iron Chef” – japońska niesamowicie pasjonujaca produkcja – „kontestanci” z miną nie wyrazającą absolutnie żadnych emocji próbują upichcić jakieś wynalazki oczywiście niejapońskiej kuchni. Bezmiar cudowności programu spowodował, iż w Australii został się wyprodukowany „Iron Chef Australia” (oficjalna strona tutaj) będę go chyba musiał ogladać, bo występuje tam niejaka pani Judyta Slupnicki polskiego pochodzenia księgowa, która zdecydowała, że otworzy włoską restaurację, bo jej dziadek był kucharzem, występuję pan w kapelusiku z pierwszego Masterszefa, oraz niejaki pan Guy Grossi, który jak w mordę przypomina mi Makłowicza, którego notabene bardzo lubię… No właśnie Makłowicz – jeździł to tu, to tam, pomądrował się o miejscu, w którym przebywa, rozkłada jakąś kuchenkę na gaz na dworze, polu, w górach i smaży jakieś lokalne specyjały – miło przyjemnie i do rzeczy. Chyba ze względu na tą sympatię do Makłowicza podobnym uczuciem darzę program „Poh’s kitchen” (strona tutaj). Wprawdzie w pierwszej serii trochę bubę moim nieskromnym zdaniem walnęła, bo dała się wkręcić w gotowanie w studio, ale szybciutko to się skończyło i zaczęła po świecie ganiać wzorem Makłowicza właśnie. Druga seria jej programu, którą właśnie emitują na ABC, – rewelka – kobita gania po Australii i pichci co tam lokalnym z sieci rybackiej albo spod noża nie ucieknie. I z ludźmi pogada, i jak gotują zobaczyć można, a i kawałek Australii pokaże – piękna sprawa moim zdaniem taki program – polecam gorrrąco.
Masterchef – cóż chyba tracił publikę, bo po celebrytach zabrał się za dzieciaki – obecnie przyszłość narodu australijskiego konkuruje o zaszczytne miano „Junior Masterchef Australia” – ciekawe co zwycięzca osiągnie? Otworzy restaurację, napisze ksiażkę wzorem Julie (oby nie same puste kartki), czy też powiesi dyplom nad łóżkiem 😉 Przykro mi się jedynie zrobiło, jak nie zobaczyłem mojego ulubieńca w składzie jury – chyba producenci zdecydowali, że nie będą straszyć dzieci, i zaprosili cokolwiek bardziej adekwatne persony – nawet sama pani premier wzięła udział w jednym z odcinków jako oceniacz (przez chwilę próbowałem sobie wyobrazić Tuska w tej roli ….)
Poza tym zmajstrowali jeszcze coś co się nazywa „My Kitchen Rules” (strona tutaj) i pewnie kilka innych, których nie pamiętam. Ostatnimi czasy ławiej trafić na program o gotowaniu niż na mecz krykieta albo „Footy” w magicznym pudełku z gadajacymi głowami w stacjach australijskich. Co to się porobiło… – gapią się oziki, a jakże gapią, komentują, a i tak dalej pociskają fast fóda, bo przecież tak łatwiej…
Pozdrawiam
Kaorl Nowak
Ojej, ale bym sobie taki polski/turecki kebab zjadła……ten dobry 🙂 oj mniam.
Dobry fast food nie jest zły, w Polszy póki co góruje turecki kebab bądź też kebap zależy jak się w szyld pędzlem chlapnie. Pozdrawiam.