Wczora z wieczora:
(Małżonka) pojechałam dzisiaj na zakupy z potomkiem do supermarketu, bo w lodówce już pustki, a i w szafce wiatr hula
(Ja) dobra, dobra
(M) nie wkurzaj mnie, jak nie chcesz to Ci nie powiem
(J) przepraszam kochanie, mów dalej
(M) potomek oczywiście się wgramoliła do kosza na zakupy i łazi po wszystkim co tam już jest, mówię do niej uważaj na jajka. Nic – dalej gania jak chomik po klatce. Sięgam po zgrzewkę z jajami aby przełożyć je w jakieś bardziej bezpieczne miejsce, aby nie uległy zmiażdżeniu, a potomek krzyczy: „ja, ja, ja zrobię” i próbuje mi je wyjąć z ręki. Po chwili szarpania potomek postanowiła odpuścić i puściła zgrzewkę, więc siłą bezwładu jaja poszybowały przez pół sklepu i wylądowały na podłodze robiąc niezły omlet… Stoję, patrzę i nie wiem co dalej.. podchodzi jakaś panna z obsługi – patrzę na nią i mówię „ja to posprzątam”, a ona do mnie ” nie przejmuj się zaraz ktoś przyjdzie i posprząta, zaraz ci przyniosę nową zgrzewkę z jajami”…
Pozdrawiam
Karol Nowak Australia
PS: ze względu na bardzo duży upływ czasu od wczorajszego wieczora nie pamiętam dokładnie co małżonka powiedziała, ale jak to w legendzie – sens zachowany jest 🙂
Dla naszej polskiej szarej rzeczywistości jest to niemożliwe. A jednak sprawdza się, że w krainie Oz ludzie s ą dla siebie bardzo mili.
Pozdrawiam.
no to może powspominamy jak to w Polska było:
http://www.youtube.com/watch?v=q9ut3jdWBVc&feature=colike
Może jak by tamta pani oglądała – to by i wiedziała co cza zrobić 🙂
Ach te czasy 🙂