Jeździectwo jest bardzo popularnym sportem w Australii. Ludzie mieszkający na tzw akridżu (acreage – zwykle kilka tysięcy metrów kwadratowych, wzięło się od akr) zwykle mają koło domu mniejsze albo większe pastwisko, po którym gania jeden lub kilka koni, oraz jakąś małą stajnię. Dodatkowo samochód terenówka i przyczepę do wożenia konia. Ci co nie mają akridża albo ochoty na codzienne zajmowanie się koniem podrzucają milusińskich do tzw „Equestrian Centre” albo „Horse Stud”. Jedno i drugie znaczy mniej więcej tyle co stadnina. Mnóstwo koni w okolicy mojej mają, stadnin też niemało, jakby ktoś chciał pojeździć nie ma problema – za drobną opłatą użyczą wierzchowca.
Nie wiedzieć jakim cudem potomek mój zapałał miłością do czworonogów nieparzystokopytnych tychże. Może to Ekka z przed lat kilku, kiedy to na kucyku przerażona radośnie siedziała, może to jakiś festyn gdzie znów ujeżdżała miniaturkę, nie wiem… Tematem dyżurnym jednakowoż jest ostatnio „ja chcę na koniki!!!” I weź tu człowieku uszczęśliw kobitkę… Volens nolens zaczęliśmy poszukiwania – w okolicy kucyków co nie mia ra – tyle, że prywatne na własny użytek wszystko a pojeździć nie pozwolą bo jak dziecko spadnie to będzie buba. No to po stadninach szukamy:
– macie kucyki – pytam
– a ile dziecko ma lat? – pierwsze pytanie pada zawsze
– no … cztery – odpowiadam z tropu zbity
– nieeeee, za mała jest. Musi mieć co najmniej pięć, bo ubezpieczenie od pięciu obejmuje, a jak koń się przestraszy, a jak dziecko coś wywinie… bla bla bla, z rozbrajającym zapałem w głosie odpowiadają, aby klient zrozumiał dobitnie znaczenie i powód słowa – „nie”
– nie no ok ja rozumiem, ale czy macie kucyki.
– nie kucyków to nie mamy, ale jak będzie miała 5 lat to niech przyjdzie.
– a znacie jakąś stadninę z kucykami?
– eeeeee
– dziękuję – powiadam grzecznie po chwili eeeczenia i się oddalamy z niedoszłym dżokejem
W necie można znaleźć całe mnóstwo kucykarni – bardzo chętnie przyjadą do Ciebie z menażerią na party, ale do siebie to niestety nie zaproszą…
Cudem jakimś małżonka wynalazła Mini Mates na Burbanku – same kucyki tam mają – naprawdę sympatycznie, jedyny problem – otwarte jak galeria Mleczki, od czasu do czasu 😉 Telefon też niechętnie odbierają.
Jest jedna stadnina z dużymi i małymi konikami w Nerang otwarta od poniedziałku do soboty i jest Thunderbird Park gdzie koniki użyczają plecków cały tydzień oprócz wtorków. Mapka tego co udało się nam wynaleźć w temacie kucyków poniżej:
Otwórz Koniki w dużym oknie
Co się okazuje – w stadninach nie chcą się bawić w jazdy kucykowe bo ubezpieczenie drogie, a i z dzieciakami różnie bywa – za dużo zamieszania. Wrażenie jednakowoż odnieśliśmy, że koniami we wszystkich tych miejscach się zajmują bo to lubią, a nie dlatego, aby na tym za wszelką cenę zarobić… Cóż – pozazdrościć pozostaje tylko.
Różne te kuce tutaj mają – jeden tylko mnie trochę zadziwił . Uszy jakieś długie a i rży jak osioł – ciekawe co to za kucyk.
Jakbyście znali jakieś kucykarnie w okolicy – dajnie znać, chętnie nawiedzimy.
Pozdrawiam
Karol Nowak