Pytacie jak to wygląda ze szkołami w Australii, więc odpowiadam.
System szkolnictwa w Australii jest prosty jak świński ogon. Naukę trzeba zacząć w wieku lat 5-ciu i obowiązkowo skończyć przynajmniej 10-tą klasę. W zależności od stanu (chodzi tu o terytorium Australii zwane stanem – nie o stan umysłu) dziecko w wieku lat 5-ciu idzie do „zerówki” bądź do pierwszej klasy. Przedszkole nie jest obowiązkowe, aczkolwiek najczęściej rodzice wysyłają dzieci tamże nie później niż w wieku lat czterech, aby „się przyswoiły” (bywają hardkorowcy; którzy oddają 2-tygodniowe dziecko). Dla rezydentów i obywateli w zależności od zarobków rodziny państwo zwraca część kosztów przedszkola.
W związku z obowiązkiem nauczania ktokolwiek przylatuje do Australii na wizę inną niż turystyczna z dzieckiem w wieku 5-18 lat ma obowiązek wysłać potomka do szkoły, za którą oczywiście jako nierezydent musi zapłacić odpowiednią stawkę. Po ukończeniu 10-tej klasy delikwent może się dalej uczyć na TAFE, Uniwersytecie (tzw UNI), w jakimś prywatnym College, iść do pracy albo na bezrobotne. Ta ostatnia opcja jest dosyć często wybierana przez pewne grupy społeczne. Osłony socjalne w Australii są dosyć ponętne i nieustające, więc niejednokrotnie „opłaca się dardanelskiemu” niepracować i pobierać pieniążki niż pracować i ich nie pobierać – cóż zależy czego się od życia oczekuje… Zakładając, że delikwent jednak pała checią nauki i pogłębiania światopoglądu opcje dla tejże osoby przedstawia poniższy obrazek. W pogrubionych ramkach wpisane są stopnie naukowe jakie się uzyskuje po ukończeniu danej szkoły. Konia z rzędem temu, kto zrozumie.
Znamienitym jest, że w Australii co do pogłębiania wiadomości, wiek nie stanowi problemu i powszechnym jest, że ludzie po przepracowaniu kilku lat wracają do szkoły. Ma to sens – ktoś kto ma już praktykę w zawodzie lepiej zrozumie teorię, którą będa go karmić w szkole.
Paulina się przymierza aby opowiedzieć conieco na temat szkolnictwa, więc śledźcie jej kanał na youtube. Jako Agent Edukacyjny zna temat dokładnie, więc – pytania proszę do niej na paulina@australis.pl. Jak szukacie jakiejś szkoły językowej, TAFE, Uni, etc – też piszcie – zna rynek lokalny i współpracuje z wieloma szkołami – na pewno coś zaradzi.
Pozdrawiam
Karol Nowak Australia
co to jest RTO? Chcę robić certyfikat IV z turystyki ale mam licencjat z zarządzania. Czy robiąc certyfikat 4 schodzę niżej ? ?college jest pomiędzy technikum/liceum a studiami? czy lepiej diploma robić?
Zależy jaki jest cel certyfikatu? Do wizy czy aby mieć papier dla pracodawcy?
RTO – registered Training Organisation. Organizacja, które może uczyć i trenować ludzi – niekoniecznie szkoła.
Proszę o kontakt przez https://nowak.com.au/kontakt/ przedyskutujemy szczegóły.
Witam serdecznie, chodzi mi o informację …. do kogo mam się zwrócić jeśli jestem doświadczonym spawaczem z najwyższymi już umiejętnościami oraz papierami na projektach ciśnieniowych rury kotły nie jedną metodą…..
Jako spawacz – jeśli znasz dobrze angielski lub angielski paszport możesz się kwalifikować na wizę stałego pobytu. Wyełnij ankietę: https://australis.pl/ankieta/ zobaczymy czy się nadajesz i damy znać co dalej.
A jak wygląda kwestia prywatnych, zagranicznych szkół? Czy szkoła realizująca amerykański program nauczania, to tylko i wyłącznie szkoła przy ambasadzie USA, czy są też inne, prywatne placówki, gdzie można wysłać dziecko?
Witam. Dodam coś od siebie…. Wspominając lata mej jakże znakomitej edukacjyi (89-97) – primary school (po komunistycznemu: szkoła podstawowa) – to się cieszę, że uczyć mi się chciało. To po łapach ktoś dostał, to kluczami (nie że ja) – to wezwali mamusię… A za co? Za to że isę nie uczy, że to że tamto (moją wzywali, bo średnio co tydzień się z kimś lałem). Na szczęście same piątasy miałem, więc jakoś to uchodziło:)
Do czego zmierzam… Tak jak to było wspomniane… Nie każdy musi być Darwinem! Moja córa – jak będzie się chciała uczyć, jak będzie miała do tego pęd – TO ZROBIĘ WSZYSTKO BY POSZŁA DO NAJLEPSZEJSZEJ SZKOŁY. A jeśli będzie wolała fgrać na fujarce pilnując owiec? No to kupię jej najlepsze owce i fujarkę 🙂
Dlatego podoba mi się australijski system. Fakt, na razie znam go z opowieści. Córka ma 1.5 roku. Mam nadzieję, że do wieku szkolengo będę rezydentem.
Szczęście, radość i bezstresowe życie? Bezcenne. . .
Zauważyłem, ze wiele osób nie potrafi zrozumieć: Hej czołowieku to Australia! Australia… Jedziesz tam – to się dostosuj. Przacie to 15k kilometrów away from home. Ja wychodzę z założenia, że tam wszytko jest inne 🙂 i mam tylko nadzieję, że 457 to moja najlepsza liczba 🙂
podrawiam
Od paru tygodni probujemy dobrac synowi okulary. Na wizyte u okulisty w naszym miescie (90 tysiecy mieszkancow) czeka sie tylko 5 miesiacy. Nie ma tu konkurencji wiec nie mozna pojsc „prywatnie” – zaplacic ekstra $100 i byc przyjetym za 2 tygodnie. Wiec chodzimy od salonu optycznego do salonu i w miedzyczasie testujemy jego wzrok u „optometrystow” (to tacy prawie-okulisci). Kazdemu wychodzi, ze nasz syn ma inna wade wzroku. Zrobilismy mu juz nawet okulary za jedyne $300 przez ktore nie wiele widzi.
Oczywiscie przystosowac sie mozna, ale zyj tu bezstresowo, skoro wiesz, ze moze to wygladac inaczej.
Zaiste – Australia cierpi na brak lekarzy fachowców…
W Brisbane poleciłbnym Ci jednego albo dwóch, w Perth niestety nie znam żadnego ;(
A jak wyglada w Brisbane wizyta z dzieckiem na pogotowiu (emergency) ? Tez sie czeka od 5 do 7 godzin?
Zależy od ośrodka. Zdarza się czekać kilka godzin. Czasem warto pojechać kilka kilometrów dalej do innego szpitala, gdzie obsługa jest „trochę inna”.
My zwykle w Brisbane jedziemy z Córą do royal children’s hospital.
Bardzo podobny system do naszego (UK), tylko że za uniwersytety słono się płaci. Szkoły zawodowe można zrobić za darmo jak się dobrze człowiek ustawi, bezrobotni też mają szansę na bezpłatne college na dowolnie wybranych przez siebie kierunkach.
Wyższe wykształcenie (uniwersyteckie) jest koszmarnie drogie i najczęściej trzeba brać kredyty, ale ponieważ jest to powszechne nie ma z tym problemu.
PS. Ile kosztuje rok nauczania w szkolnictwie wyższym? Chodzi mi o najtańszą możliwość zdobycia wyższego uniwersyteckiego wykształcenia w Australii?
Ostatnio zapytalem dyrektora szkoly dlaczego ucza dzieci jezyka indonezyjskiego (to chyba najpopularniejszy jezyk obcy w szkolach w WA) . Odpowiedzial mi: „Zeby twojej corce robilo sie latwiej zakupy na Bali”.
Warto tez wspomniec, ze w Australii szkoly podstawowe i srednie mozemy podzielic na publiczne (bezplatne) i niepubliczne. Szkoly niepubliczne mozemy podzielic na „prywatne” i „spoleczne”. Szkoly prywatne z zalozenia maja generowac zysk, maja najlepiej oplacanych nauczycieli i najmniej dzieci w klasach (do 25 osob w WA), duzo dodatkowych zajec sportowych, dodatkowe lekcje dla uzdolnionych.
Szkoly spoleczne (najczesciej sa to szkoly katolickie lub protestanckie) maja niskie czesne $200-$400 na trymestr ale daje to gwarancje, ze do klasy nie chodza dzieci z rodzin „patologicznych”. Do 28 dzieci w klasie, nauczyciele sa troche lepiej oplacani niz w szkolach publicznych.
Moim zdaniem dzieci australijskie (w porownianu do dzieci polskich z lat ’80) nie wiele ucza sie w szkole, nie wiele maja zadan domowych. Moj znajomy z Brisbane przeprowadzil sie z rodzina do Omanu i tam dal swoje dzieci do szkoly miedzynarodowej. Jego dzieci chodzily w Brisbane do szkoly prywatnej, a w Omanie tak odstawaly od reszty klasy, ze musialy powtarzac rok.
Dzis ukazal sie raport porownujacy poziom nauczania w Australii i Wschodniej Azji. Wynika z niego, ze pomimo duzych nakladow na edukacje, nasi 15-latkowie sa opoznienie o 3 lata w porownaniu do Azjatow.
Po cholere nam naukowcy? Potrzeba nam wiecej gornikow i murarzy.
http://www.abc.net.au/news/2012-02-17/australian-students-lagging-regionally/3835232
Być może opóźnieni w nauce, ale lata świetlne do przodu w temacie wyluzowania, stylu życia. Tak,tak ja wiem – dla przeciętnego Ozika śmierć JEGO świnki morskiej to tragedia porównywalna z Tsunami w Fukushima albo trzęsieniem ziemi w Wellington co dla przeciętnego Polaka jest wręcz śmieszne. Problemy z jakimi się boryka lokalna młodzież są niczym w porównaniu z ich rówieśnikami z Polski czy wspomnianej Azji. W szkole podstawowej – nie wiesz, nie umiesz – usiądź sobie tam przy ławeczke, pobaw się kuleczkami (w domyśle nie przeszkadzaj tym co kumają, w końcu ktoś musi na koniec pójść do przysłowiowej łopaty albo zasilić lumpenproletariat), nikt się nie wyżywa na biednym bogu ducha winnym dzieciaku, nikt go nie wyzywa od tępaków, nikt nie zmusza rodziców aby wysyłali dziaciaka na korepetycje bo odbiega od pozostałych, bo po co? Każdy jest inny, każdy ma inne predyspozycje i potrzeby.
Australia to taka szczesliwa wyspa (jak to nam powtarzaja w TV „Lucky Country”) odizolowana od reszty swiata roznymi przepisami. Nie musimy konkurowac. Gospodarka oparta jest glownie na przemysle wydobywczym, ktory staje sie coraz mnie oplacalny (nowe podatki, place windowane przez zwiazki zawodowe, drozejacy dolar). Zamykane sa kolejne zaklady produkcyjne, biura projektowe przenosza sie do Delhi. Jak bedzie wygladal ten kraj za 20 lat? Obawiam sie, ze moim dzieciom z Australijskim wyksztalceniem nie bedzie latwo.
Przemysł wydobywczy mino, że jak sugerujesz coraz mniej opłacalny wciąż przynosi miliardowe zyski. Podatki nakładane są na firmy wydobywcze, nie na pracowników, co z punktu widzenia kraju ogólnie jest jak najbardziej pozytywne, bo wpływa więcej pieniazków do skarbca, które mogą pójść na inne wydatki (sposób dysponowania nimi to inna historia). Jako świadomy rodzic to TY powinieneś pomóc swojemu dziecku się rozwijać i skłonić go do dalszego rozwoju w odpowiednich szkołach. Jeśli zdasz się na to co państwo oferuje twojemu dziecku w państwowej „szkole za rogiem” i nie pokierujesz odpowiednio jego karierą, cóż – za te 20 lat chyba wyłącznie do siebie będziesz mógł mieć pretensje…
Moim zdaniem wyksztalcenie dla wiekszosci Australijczykow nie jest atutem pracownika. Bardziej liczy sie doswiadczenie. Ja przylecialem do Australii 4 lata temu na wizie 457 sponsorowanej przez pracodawce dla ktorego pracowalem wczesniej na Bliskim Wschodzie. Nikt mnie nie pytal o dyplom. Teraz pracuje na bardzo duzym projekcie budowlanym i zaden Australijczyk pracujacy w naszym biurze nie ma wyksztalcenia wyzszego. Oczywiscie jest paru Arabow i Hindusow ktorzy tak jak ja zmarnowali 5 lat na politechnice uczac sie teorii sprezystosci i plastycznosci. Dla wielu Australijczykow nauka jest nieoplacalna, bo robotnik wykfalifikowany zarabia tylo co project manager. Elektrycy na mojej budowie zarabiaja po $100 – $120 na godzine, spawacze rurociagow zarabiaja tyle samo, kolezka trzymajacy na skrzyzowaniu znak STOP / GO zarabia $70. Stawki sa ustalane przez zwiazki zawodowe i przy obecnym braku pracownikow (na dzis w samej WA brakuje ich chyba 20tys) co miesiac ida w gore.
Elektrycy i spawacze nie muszą skończyć studiów wyższych, ale muszą pokończyć szkoły zawodowe typu TAFE / VET, a nastepnie uzyskać odpowiednią licencję. Dzięki „niskiemu” wykształceniu Australijczyków jak sugerujesz polacy mają niejednokrotnie pole do popisu ze swoim wykształceniem. Problem polega na tym, że Polak często nie wierzy w siebie…
Jak pisałem dosyć często Oziki kontynuują naukę po kilku latach pracy jesli chcą się piąć po drabince zawodowej. Co do wynagrodzenia robotników – tak masz rację chłopaki w projekcie , którym zarządzam zarabiają więcej ode mnie…
Pozdrawiam
Karol
A ja tu tylko dodam, że święta prawda z tym 'doświadczeniem’ jest ono tutaj BARDZO ważne.
A jaki jest tak ogolnie poziom nauczania?Tak porownujac z PL?
I mam jeszcze dodatkowe pytanie czy orientujecie sie panstwo jak wyglada pomoc socjalna dla rezydentow,ktorzy maja dziecko specjalnej troski?
Ja bym powiedziała, że poziom jest INNY 😉
Starają się tutaj uczyć fachu w ręku bardziej niż teorii, w młodszych klasach uczą „otwartości” na to co nas otacza ……i pływania, każde dziecko w AU musi pływać 🙂
Co do pomocy dla dzieci specjalnej troski to dłuższy temat i zależy od od stopnia niepełnosprawności dziecka/dochodów rodziców/wizy/regulacji prawnych danego stanu itp.
dziekuje bardzo za odpowiedz i pozdrawiam:)
a jak temat w Malezji wygląda?
Karol
Tutaj nie kazdy po skonczeniu szkoly podstawowej musi umiec czytac i pisac. Sam znam ciesle, ktory ladwo co umie sie podpisac ale za to z drewna potrafi zrobic prawie wszystko i do tego swietnie plywa.:-)
Moja znajoma uczy w szkole publicznej i twierdzi, ze srednio w klasie jest 20-30% dzieci z ktorymi szkoda tracic czasu i lepiej ten czas poswiecic tym bardziej chetnym do nauki.