fbpx

Emigracja do Australii po ukończeniu szkoły.

Share the joy

Z cyklu „ludzie listy piszą”.
„Jestem młodym człowiekiem, w przyszłym roku na 99 % będę kontynuował swoją edukację na krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej (AGH) lub Politechnice Krakowskiej (PK). Jeśli chodzi o kierunek to jeszcze nie mam pewności. Jestem zdecydowany, że chciałbym prowadzić swoje życie w innym kraju i już o tym myślę. Jednak studia chciałbym ukończyć w Polsce. Dopiero po skończeniu którejś z uczelni w wieku około 24 lat chcę wyjechać. Zastanawiam się i bardzo mnie interesuje Australia bądź Skandynawia. Po studiach będę znał język angielski na poziomie co najmniej C1. I w tym momencie nurtuje mnie kilka pytań. Jak wyglądałbym jako magister inżynier bez doświadczenia w oczach Australijczyków (bez doświadczenia, ponieważ od razu po studiach chcę wyjechać)? Czy (polskie) studia wyższe są cenione w Australii? Co poza klimatem, piękną przyrodą i  oceanem jest na korzyść Australii porównując ją do np. Szwecji, Norwegii? Ile w przeciętnej pracy (zgodnej z moim wykształceniem) mógłbym zarabiać? I ile wynosi przeciętna  emerytura dla Australijczyka?”
Służę moimi spostrzeżeniami. Delikatnie pisząc – średnie perspektywy na godne życie w kraju ojczystym skłaniają młodzież do myślenia o emigracji „za chlebem”. Nie będe się rozpisywał na temat motywów nimi kierujących bo mnie pewne grupy społeczne zakraczą 😉
Idea kończenia studiów w Polsce zanim człowiek w świat poleci jest piękna. Trzy do pięciu lat nauki, co semestr walka z egzaminami, po to aby po ukończeniu szkoły wylądować na emigracji na zmywaku, mopie, bądź układając puszki na półkach w supermarkecie… Po studiach przeciętny pełen werwy Polak z mózgiem przeładowanym (niejednoktornie zbędną) wiedzą nabytą na studiach zostaje rzucony na głęboką wodę, gdzie się zderza z szarą rzeczywistością – bo nikt nie chce go zatrudnić, bo nie ma doświadczenia w zawodzie…
Jeśli poważnie myślisz o emigracji kończenie szkół w kraju średnio ma sens. Znalezienie pracy zgodnej z wykształceniem w strefie EU dla Polaka bez doświadczenia zawodowego graniczy z cudem, pomimo że nie musi mieć żadnej wizy aby pracować w Anglii, Irlandii czy innej Hiszpanii. W Australii jest znacznie trudniej – tutaj potrzebujesz odpowiednią wizę aby móc pracować – samo ukończenie szkoły wyższej w Polsce generalnie nie upoważnia Cię do otrzymania wizy do Australii, musisz spełnić szereg innych warunków. Australia potrzebuje ludzi wykształconych z doświadczeniem zawodowym, rokrocznie składane są setki tysięcy wniosków o wizy z całego świata, urząd imigracji wybiera jedynie rodzynki z ciasta. Jedyna realna scieżka jaką widzę dla swieżo upieczonego absolwenta szkoły wyższej, który chce wyemigrować do Australii to zapisanie się do kolejnej szkoły w Australii „celem podniesienia kwalifikacji zawodowych” (dosyć droga sprawa), zdobycie w międzyczasie „Australijskiego doświadczenia” oraz zawiązanie „Circle of friends”, którzy daj boże pomogą, w wybadaniu lokalnego rynku pracy, znalezieniu potencjalnego sponsora na wizę, a później to już hajlajfik. We wszystkich krajach okupowanych przez brytoli hołdują zasadzie – najpierw podstawówka, potem praktyki, a jeśli uznasz, ze jesteś wystarczająco mądry i ambitny dalej się kształcisz – ten model funkcjonuje również w Australii. Są wprawdzie wizy typu „praktykant” – pewnego rodzaju odpowiednik wizy pracowniczej dla osób bez doświadczenia zawodowego, ale tutaj musisz znaleźć chętnego pracodawcę co cię zasponsoruje – np rolnika, jesli skończyłeś w Polsce studia rolnicze lub masz tatę na roli.
Połowa społeczeństwa Australijskiego na hasło Poland myśli o tulipanach, bo skojarzyli Holland zamiast Poland. Nie czarujmy się – dla przeciętnego Ozika dyplom z Polskiej uczelni bez odpowiedniego doświadczenia zawodowego zwykle znaczy tyle co rolka papieru z wiadomego miejsca. Owszem, możesz zrobić rozpoznanie wykształcenia na miejscu w Australii na potrzeby potencjalnego pracodawcy, ale czy na etapie na którym jesteś myślenie o tym ma sens?
Zamiast iść na studia zrób sobie „Gap year” jedź do Anglii, Irlandii, Szwecji albo innej Norwegii sprawdzić czy emigracja Ci pasuje oraz poducz się języka.
Dlaczego Australia – pogoda, pogoda jeszcze raz pogoda, znikomy procent bezrobocia (każdy kto chce pracować – znajdzie pracę), oraz super styl życia. Do pewnych rzeczy trzeba wszak przywyknąć, ale jak już się człowiek pozbędzie polskiego „zesraj się a nie daj się” i przestaniesz po chamsku wykorzystywać tych co próbują ci pomóc, to jest nawet miło.
Minimalna wypłata w chwili obecnej oscyluje w granicach 14-15 dolarów za godzinę, ile dostaniesz zgodnie z wykształceniem – nie wiem.
Emerytura – zależy ile uciułasz zanim zdecydujesz się na emerutyrę – nie ma ZUS-u który buduje marmurowe pałace, więc twoje pieniążki są odpowiednio inwestowane. Jeśli nie uciułasz, pozostaje Centrelink, który nie pozwoli Ci umrzeć z głodu.

Chyba, że „mimo wszystko…”
Poniżej IRA „Londyn 8:15” dla tych co kumają czaczę

Pozdrawiam
Karol Nowak Australia

PS-y:
1. Wpis jest pozbawiony jakichkolwiec emocji.
2. Jakiekolwiek podobieństwo osób i zdarzeń opisanych w moim wywodzie jest przypadkowe
3. Nie ma sciemy (nie owijam w bawełnę – bo i po co?)
4. Podziel się ze światem i w gwiazdeczki poroszę „koko koko euro spoko”

Emigracja do Australii po ukończeniu szkoły.

Share the joy
Tagged on:         

13 thoughts on “Emigracja do Australii po ukończeniu szkoły.

  • 26 maja 2012 at 02:19
    Permalink

    Liczyłam na więcej informacji o realiach tego zawodu w Australii (takich z pierwszej ręki), ale dziękuję za odpowiedź. 🙂

    Reply
  • 25 maja 2012 at 02:50
    Permalink

    Witam 🙂 Jakie ma szanse na emigrację do krainy Oz magister pielęgniarstwa z dwuletnim doświadczeniem zawodowym? Czy jest zapotrzebowanie na ten zawód w Australii? Jak kształtują się zarobki w tym fachu? Czy jest to dobry oraz szanowany zawód w tym kraju? Jak to wygląda w rzeczywistości? Pozdrawiam serdecznie! 🙂

    Reply
  • 24 maja 2012 at 20:13
    Permalink

    Witam!
    Jestem autorem listu. Dziękuję za wszelkie odpowiedzi i pomoce.
    Mam jeszcze jedno pytanie. Zakładając, że podczas studiów (raczej „górnictwo i geologia” albo „inżynieria naftowa i gazownicza”) będę miał krótkie staże bądź praktyki w tym zawodzie w Polsce lub za granicą czy to zmienia moje położenie w sprawach doświadczenia?

    Reply
    • 24 maja 2012 at 20:40
      Permalink

      Hej „ajsi”
      „Położenie w sprawach doświadczenia” – bez dwóch zdań – TAK! W ten sposób studenci tworzą sobie rynek pracy i pozyskują pracodawcę. Na ostatnim roku bardzo często już pracujesz na pełen etat a na zajęcia (seminarium dyplomowe) czasami jedynie „wpadasz” do promotora.
      Czy praktyki, o których wspominasz pomogą w uzyskaniu wizy – trudno powiedzieć nie wiedząc jakie, gdzie, jak długo i czy na pełen etat byłyby to praktyki, oraz oczywiście o jaki typ wizy się będziesz mógł/chciał starać. Jeśli myśliasz o karierze w danym kierunku a nie tylko o odpękaniu „studiów wyższych” praktyki jak najbardziej wskazane.
      Pozdrawiam
      Karol

      Reply
  • 24 maja 2012 at 15:03
    Permalink

    Oj, już nie koloryzujmy 🙂

    1) jak się jest zdeterminowanym doświadczenie można zdobywać już na studiach. Staże, praktyki, praca na pół etatu itd. Wg mnie tylko takie studiowanie ma sens. Potem nie budzisz się po 5 latach z ręką w nocniku…
    2) Dzieci, krewni itd… nie od razu trzeba dzieci produkować. Każdy ma swoje priorytety 🙂
    3) A już bycie żonatym/mężatką to najmniejszy problem :).

    Owszem, też zaczęliśmy od studenckiej i doskonale wiem o czym mówisz. Mam nawet świetne porównanie. Mój zawód powiedzmy, że jest tu nieprzydatny, bo nie ma go na liście. Nie mogłabym się na niego starać o wizę.
    G. na odmianę skończył studia w Polsce (inż) i zdobył 2 lata doświadczenia (o dziwo, po dwóch latach pobytu w AU, wciąż nam daleko do 30 i dzieci). Tylko dlatego dostaliśmy się na 457.
    Ponadto muszę dodać, że widocznie mamy zupełnie różne doświadczenia w tej kwestii, bo akurat w jego firmie europejski dyplom inżyniera robi efekt 'wow’, bo wierzą w wysoki standard uczelni europejskich.

    Pewnie, że lista itd. zmieni się diametralnie, ale są zawody, które raczej z 'mody’ nie wyjdą. Dlatego pisząc o 'dobrych studiach’ miałam na myśli typ: lekarz, odpowiedni inżynier itd.

    Reply
    • 24 maja 2012 at 15:32
      Permalink

      Absolutnie masz rację – wszystko zależy od determinacji i podejścia do rzeczy. Tak – w pewnych kręgach europejski dyplom robi wrażenie – ile drzwi obstukaliście aby znaleźć ten właśnie krąg? Broń Boże nie atakuję – jesteście doskonałym przykładem na to, że można!
      Skupmy się na przykładzie z wpisu.
      Chłopak chce iść na AGH, więc szansa jest, że jako górnik w Australii przyjmą go z otwartymi ramionami. Obecnie rekrutują górników do Australii w kraju nieustannie – spośród setek przepytanych jak na razie przyleciało kilku z tego co mi wiadomo. W tej chwili urząd emigracji próbuje zaangażować pracodawców w sprawy wizowe, więc dużo większą szansę na wizę przyzwoitą mają Ci co są w Oz niż Ci ze świata…

      Reply
    • 25 maja 2012 at 04:13
      Permalink

      To jak jestem lekarzem internistą z doświadczeniem w wieku 40 lat i średnim angielskim to mam szanse?

      Reply
  • 24 maja 2012 at 12:13
    Permalink

    Ja określiłabym to zupełenie inaczej:
    Polska, umieszczona w centrum Europy, postrzegana jest jako kraj starego kontynentu ma bardzo wysoki poziom naucznia (stary, wile razy reformowany, „udoskonalany” system edukacji) oraz wspaniałą historię. Polacy są obywatelami „starego kontynentu”, który tutaj w Australii w pewnym sensie budzi respekt i jest podziwiany.
    Zajomość przepisów (zasad, uregulowań prawnych, standardów itp) Unii Europejskiej w wielu branżach jest tutaj MILE widziana. Jakiekolwiek brytyjskie doświdczenie nie jest także bez znaczenia.
    Czasy w Polsce się zmieniają (jak wszędzie), dlatego też i w Polsce jest coraz więcej pracujących studentów a określenie „wieczny student” odchodzi w niepamięć.
    Dziś nie każdy student uczy się tylko teorii. Wielu z nich ma świadomość, że ukończenie szkoły wyższej (nawet tej prestiżowej) nie daje gwarancji zdobycia dobrej pracy.
    Zaczynają pracę w zawodzie (lub pokrewną) już w trakcie trwania nauki. Dodatkowo udzielają się na uczelniach, organizują wiele spraw – zdobywają doświadczenie lub coś czym będą mogli się w przyszłości pochawalić.
    Młody student ma szansę na zanlezienie sponsora, pod warunkiem, że potrfi odnaleźć się w praktyce, wie czego chce, na co go stać i co go fascynuje.
    Dodatkowo w Australii (nie zawsze, ale bardzo często) każdy ma swojego „konika” – specjalizację w której jest ekspertem. Dlatego ważna jest praktyka, staż, cokolwiek co ukierunkuje młodego studenta – i tak na rozmowie z przyszłym pracodawcą powie: Znam się na marketingu sportowym i politycznym (orgaznizowałem coroczne zawody sportowe na uczelni oraz wybory), miałem kontakt z marketingiem internetowym natomiast nie znam się lub nie bawi mnie marketing partyznacki.
    Ktoś kto „tylko” uczy się teroii na rozmowie kwalifikacyjnej powie: ukończyłem marketing na UMK.
    A tutaj pojawia się inny problem – skąd przeciętny Australijczyk ma wiedziec co to za uczelnia, jakie są tam standardy itp. Nie wspomnę, że wielu z ich nie będzie wiedziało gdzie jest Polska – ale to temat na inny dzień 🙂
    Podsumowując – Polak po uniwersytecie ma szansę, tylko musi dobrze i umiejętnie się zaprezentować.

    Reply
  • 24 maja 2012 at 09:08
    Permalink

    „Zamiast iść na studia zrób sobie „Gap year” jedź do Anglii, Irlandii, Szwecji albo innej Norwegii sprawdzić czy emigracja Ci pasuje oraz poducz się języka. Jak tam dasz radę wal śmiało do Australii – Paulina (paulina@australis.pl) Ci pomoże w emigracji.”

    Tylko na jaką wizę taki ktoś ma 'walić śmiało do Australii? Bez studiów i doświadczenia? Chyba, że na tym gap year w Szwecji ten ktoś wykonywał jakąś super hiper pracę :). Czasem jednak dobrą opcją jest skończyć dobre studia w Polsce i zdobyć te 3 lata doświadczenia. Wtedy jest przynajmniej szansa na normalną wizę.

    Reply
    • 24 maja 2012 at 14:26
      Permalink

      Magda – tak zasadniczo masz rację. Skończenie dobrej szkoły w kraju (cokolwiek dobra znaczy), potem zdobycie kilku lat doświadczenia. W tym momencie jesteś już prawie pod 30-tkę, żonaty, mężaty z dziecmi na głowie, kółkiem krewnych, znajomych, tesciówką, ktora nie wyobraża sobie córki na emigracji, kredytem na dom, pracą, która Cię wykańcza. Jest trudniej, ale – ludzie wylatują nawet w wieku 40 lat z dwójką nastoletnich dzieci – generalnie tak masz rację – mając „dobry fach” w ręku jest szansa, że zdobędziesz 457. Z drugiej strony patrząc nie wiesz jaki będzie system wizowy za kilka lat. W tej chwili chłopak „ma plana” – szczerze mówiąc – podziwiam – niezbyt popularne w jego wieku. W ciągu 7-miu lat jego „życie socjalne” prawdopodobnie się zmieni diametralnie – idzie na studia odkrywać pokłady swojej niewiedzy praktycznej i stosunków międzyludzkich.
      Napisałem, co w moim mniemaniu z perspektywy czasu patrząc bym poczynił na jego miejscu tam i teraz, czy wychyli nosa i się z kraju wydali – nie wiem, czy za parę lat będzie mnie przeklinał, bo nie poszedł na studia tylko zrobił sobie gap jera – nie wiem, czy za parę lat będzie sobie w brodę pluł, bo poszedł na studia w kraju – nie wiem. Nie mi decydować co dany osobnik ma zrobić. Ja się tylko „mądruję”, i jestem pełen podziwu dla siebie samego, że taką poczytność mam.
      Piszesz „Chyba, że na tym gap year w Szwecji ten ktoś wykonywał jakąś super hiper pracę :)” – niekoniecznie hiper pracę. Po pierwsze będac niedaleko od kraju sprawdzi, czy daje radę na emigracji, po drugie będzie miał szansę zarobić trochę pieniażków i nauczyć się angielskiego (rok za granicą to tyle co 10 lat uczenia w kraju). Jeśli tęsknota za ojczyzną przezwycięży – wróci na studia, założy wspaniałą rodzinę i opowie swoim dzieciom za X lat swoją historię.
      Wy też przylecieliście na studencką z tego co mi wiadomo – więc doskonale wiesz z czym to się je.
      Pozdrawiam
      Karol

      Reply
    • 24 maja 2012 at 14:36
      Permalink

      Nie tylko PWr, jest jeszcze kilkadziesiąt uczelni na całym świecie, które się łapią pod tą wizę. W Petersburgu, Moskwie, Johanesburgu itd, itp, ale Wrocek jako jedyny w Kraju.

      Reply
  • 24 maja 2012 at 00:32
    Permalink

    Tak to właśnie wygląda…

    Jest super , ale nie dla wszystkich.
    trzeba spełniać jakieś kryteria
    i człowiek idzie do raju :-)))

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *