fbpx

State of Origin

Share the joy

W Polsce sportem narodowym jest niezmiennie od lat piłka kopana zwana piłką nożną tudzież futbolem (nie wspomnę o sezonowości skoków narciarskich, formuły 1, siatkówki, itd jeśli akurat jakiś polak się pojawi na szczycie). W Australii futbol zaraz obok krykieta jest również niezmiennie od lat sportem narodowym. Tyle, że tutejszy futbol to nie piłka nożna a raczej odmiana rugby.
Rugby kojarzy się przeciętnemu polakowi z „karkami” przepychającymi się nad jajowatą piłką. W zasadzie fakt – mniej więcej chodzi o to aby się przepchać za pole przeciwnika. Po krótce – dwie drużyny spotykają się na kwadratowym boisku. Piłka jest jajowata. Można biec w którąkolwiek stronę trzymając piłkę w ręce, kopać piłkę można w kierunku pola przeciwnika, rzucać tylko do tyłu. Zabawa polega na przepchaniu się z piłką za linię końcową boiska po stronie przeciwnika i POŁOŻENIU jej na ziemi (trzeba trzymać piłkę w momencie kiedy dotyka ona ziemi, albo punktów nie będzie). W nagrodę za śliczne położenie czasem pozwolą kopnąć w piłkę do bramki. Wygrywa drużyna, która uzbiera więcej punktów.
Tyle przydługiego wstępu, przejdźmy od słów do czynów:
„State of Origin” to 3 mecze w Australijskie Rugby rozgrywane pomiędzy Queensland i New South Wales (Nowa Południowa Walia). Co roku zbierają „najlepszych” zawodników z obydwóch stanów grających w NRL (National Rugby League) i grają na zmianę w Brisbane i Sydney. State of Origin wygrywa drużyna, która wygra więcej meczy w danym roku. Mecze są traktowane niesamowicie poważnie, i nawet jeśli któraś drużyna wygra już 2 z 3 meczy, to nie odpuści ostatniego. Niezmiernie rzadko, aczkolwiek zdarzają się remisy.
Bilety na spotkania są wykupione zwykle na długo przed meczami. Ze względu na kolor koszulek zawodnicy Queensland nazywani są „Maroons” a NSW „Blues”.
Jako, że zjawisko to bardzo popularne jest, sponsorów Ci panie na pęczki. Pchają się jak muchy do wiadomoczego drzwiami i oknami. Harvey Norman i Fuji dopchali się na logo zawodów, na logo Maroons dopchał się XXXX (Queenslandowe siki lokalne zwane piwem), na logo Blues natomiast dopchało się VB („piwo” klasy XXXX z Victorii – w Sydney chyba browaru nie mają).
 
Zawody skupiają całą społeczność narodu Ozikowego na stadionie, przed lelewizorami, w knajpach puszczają mecze na żywo na wielkich „telebimach”. Co roku patriotyzm lokalny powoduje zwiększone spożycie płynu w odcieniu złotawym.
Swojego czasu w lokalnej knajpie w Port Douglas miałem okazję zobaczyć jak to działa – mieszanka człowieków z całej Australii i nie tylko gapiła się na stojąco z pełnymi szklanami w dłoniach patrząc jak ich ulubieńcy grają. Na koniec ci z QLD i NSW nawzajem sobie pogratulowali (można ich było rozpoznać po koszulkach) i poszli dalej wspólnie łoić browara – przynajmniej mieli wspólny temat. James o dziwo spokojnie mi opowiadał o co chodzi w grze, jak go zasypywałem pytaniami w trakcie widowiska…

W tym roku pierwszy mecz 25.05.2011 w Brisbane na Suncorp Stadium.

Strona oficjalna State of Origin i NRL tutaj.

GO MAROONS!!!
Karol Nowak

State of Origin

Share the joy
Tagged on:                 

3 thoughts on “State of Origin

  • 4 czerwca 2011 at 01:03
    Permalink

    hmmmm… w zasadzie z perspektywy czasu zaczynam rozumieć Twój punkt widzenia… niepotrzebnie wmieszałem AFL, kiedy tak naprawdę chciałem pisać o NRL… Dobra uwaga …
    Dobry temat na nowego posta – o co chodzi postaram się wyjaśnić wkrótce…
    Karol

    Reply
  • 24 maja 2011 at 16:40
    Permalink

    Nie żebym się czepiał, ale football to całkiem inna gra, piłka tylko podobna :P. To co opisujesz to normalne rugby.

    Reply
    • 24 maja 2011 at 20:01
      Permalink

      I tak i nie, patataj, patataj…
      Zaiste – w Australijskim rugby nie ma młynów a zawodnicy nie ubierają pociesznych kubraczków i kasków jak ich „koledzy” zza Wielkiej Wody, ale reszta to na moje oko niedokońcalaika mniej więcej podobne jest. Po za tym – nie da się zasad wyjaśnić w dwóch zdaniach.
      Swoją drogą skąd Ciebie to wiedzieć przyjacielu? W Melburn grają przecież w Australian Futbol (AFL) głównie, a nie w Australian Rugby (NRL) 😉 No i żeby było łatwiej – w AFL nie dość, że piłka jajowata to i boisko też 😉
      Jak tam jesień w Victorii ?? – u mnie już grzejnik po nocach ciepełko daje…

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *