Zanim wylądujesz lub wylecisz z Australii zostaniesz poproszony o wypełnienie karty pasażera (nie mylić z pokładową). Każdy pasażer musi wypełnic swoją kartę, jesli nie wie jak – może zapytać kogoś o pomoc, lecz jeśli coś będzie nie tak wypełnione winę ponosi pytający. Dopuszczalne jest wypełnienie karty za twoje małoletnie dziecko, lub za kogoś umysłowo inaczej rozwiniętego (nie mówię tu o mipodobnych – to się nie liczy), kto pozostaje pod twoją prawną opieką. Karta służy jako deklaracja celna, więc jesli coś zataimy popełniamy przestępstwo.
Karty są w języku angielskim i mniej więcej G. to kogo obchodzi, że pasażer nie zna angielskiego. Obowiązkiem pasażera jest kartę wypełnić zgodnie z prawdą albo nie zostanie wypuszczony z lotniska – żartuję oczywiście 😉 Mają do dyspozycji karty w kilku innych językach – niestety nie po polsku. Jeśli nikt z naszego towarzystwa nie zna angielskiego – nie załamywać rąk – powiedzieć do stewardessy „nie rozumiem, co tu k… jest napisane” – jak usłyszy „k…” to skojarzy „aaaaa polak” i zaprowadzi za rączkę do służb celnych, które albo maja jakiegoś polaka na miejscu albo zadzwonią do tłumacza, aby pomógł wypełnić kartę (za free).
Przed lądowaniem
Dostaniesz w samolocie Kartę dla przylatujących (Incoming Passenger Card – IPC).
Na chwilę przed lądowaniem stewardessy rozdadzą karty aby zebrać je chwilę potem.
Wygląda ona tak jak poniżej:

Wpisujemy na niej:
– Imie i nazwisko i numer paszportu
– numer lotu
– australijski adres gdzie mamy zamiar mieszkać (jesli znany)
– kwadrat do zaznaczenia czy mamy zamiar mieszkać w Oz przez następne 12 miesięcy
– z prawej strony kratki do zaznaczenia czy przywozimy cos wymienione w punktach 1-11
– na dole podpis i data wypełnienia

– informacje jak nas złapać w Australii (dodatkowo napuścić ich na znajomego)
– datę urodzin i zawód wykonywany
– narodowość
Przed wylotem.
Przy oddawaniu bagażu dostaniemy razem z kartą pokładową kartę pasażera wylatującego. Należy ja wypełnić i oddać przy wejściu do samolotu.
Wygląda ona jak poniżej:

Ta jest trochę łatwiejsza w obsłudze. Wpisujemy jedynie:
– imię, nazwisko
– numer paszportu
– numer lotu
– kraj w którym wylądujesz
– twój zawód
– twoja narodowość
– datę urodzin
– zaznaczyć czy jesteś Ozi czy nie
– podpisać się
– wpisać datę

Z tyłu deklarujemy jedynie, czy wywozimy w kieszeni ponad 10.000 dolarów lub innej waluty o tej samej wartości.
Po jasną cholerę im to??? A zbierają sobie informacje kto / skąd / kiedy / po co / dlaczego / za ile / na jak długo szwęda się po Australii. Zaczęli od ksiąg pokładowych statków – nie wiem czy przypadkiem załogę Cooka przypadkiem też gdzieś nie zarejestrowali 😉
Nie namaluję wam na kartach gotowców – bo bedzie na mnie jak się celnik doczepi 😉
Jakbyco szczegóły tutaj.
Pozdrawiam
Karol Nowak
Łączenie bardzo praktycznych informacji (porad) z wpisami i zwyczajnym życiu a AU to wielki atut tego bloga 🙂
Pozdrawiam
nie jest tak źle jakby się wydawało, podstawowa znajomość angielskiego wystarczy do wypełnienia tych dokumentów, w razie pomyłki urzędnik go sprawdzający, upewnia się czy to co naskrobaliśmy jest zgodne z prawdą; byłem w Australii dwa razy i ze zgrozą przyznaję, że za każdym razem coś pomyliłem, zawsze trafiałem na bardzo cierpliwych funkcjonariuszy służb granicznych, którzy przy pomocy kilku pytań sprostowali moje błędy, zasada jedna: nie kręcić!!! celnicy i wopiści – wszystkich nacji – to znakomici psychologowie i w kilka chwil rozszyfrują (prawie każdego) kłamczucha
dla zainteresowanych: jedna z polskich stacji telewizyjnych nadaje dokumentalny serial „Służba graniczna”, przedstawiający pracę w/w służb w Australii właśnie, głównie na lotnisku w Sydney, polecam bardzo pouczające
pozdrowienia dla autora – znakomitego – blogu
A jeszcze jedno Karol twoj blog jest naprawde dobry powiem wiecej superdobry pozdro.Darek
Bez przesady proszę, bo w piórka obrosnę, na Laurach spocznę, albo bzdury zacznę pisać 😉
Dziekuję dziękuję 🙂
Ja mieszkam od pewnego czasu z rodzina w Szwecji i tu jest czasem podobnie , kraj duzy ludzi malo a wiec wszystko mozna policzyc i sprawdzic czasem wydaje mi sie ze tam tez by zajrzeli gdyby im na to pozwolic i tu moze jest podobnie.
A jeśli nawet nie zna się adresu docelowego, to i tak trzeba coś podać. Chyba nie przewidują, że można gdzieś lecieć, nie znając adresu pobytu 😉