fbpx

Jak instalowałem lampę na suficie.

Share the joy

No i stało się – dalej nie dało się odwlekać – małżonka postawiła na swoim: „Wymień w końcu tą lampę w garderobie – ta co wisi jest obleśna!!!”. Hasła, mające na celu odwleczenie całej akcji w nieskończoność, typu „ja nie wiem na jaką”, „nie mam czasu”, „ja się nie znam”, „musze zrobić kupę”, itd, itp przestały skutkować – kobieta moja wzięła mnie za mordę do sklepu z tego typu cudactwami i powiedziała – „chcę tą!!!”, no to nabyliśmy drogą kupna pudełeczko z żony nowym skarbem i udaliśmy się z powrotem do domu… Pierwszego zonga złapałem po rozpakowaniu pudełeczka, jak się okazało, że w środku jest tylko klosz bez właściwego mocowania żarówki, ale do tego dojdę w dalszej cześci histori…:

Krok 1.

Zdjąłem starą lampę i zabawa się zaczęła. Układanie puzelków przy tym to bułka z masłem…
Wyobraźcie sobie, że z dziury w suficie wystaje 3-żyłowy kabel, który się majta w każdą stronę, bo nie jest do niczego przymocowany – nad sufilem po prostu sobie leży na podłodze, rzucony „na skuśkę”, bo przecież kto by się przejmował – nikt tego nie widzi… Do kabelka w odpowiedni sposób należy przykręcić nazwijmy to „uchwyt na żarówkę” – lepiej nie pomylić kolorów bo może popieścić albo korki powybijać przynajmniej.

Krok 2:

Biały pokrywka zostaje przykręcona do sufitu. O dziwo w płytę gipsową zostały wciśnięte 2 niebieskie kołki rozporowe aby utrzymać starą lampę! Co mi tam… – wykorzystam 😉 Biała pokrywka przykręcona do sufitu, czarny uchwyt dynda się przez dziurę w pokrywce… Tak przy okazji – ten uchwyt i przykrywka – to jest powód dla którego musiałem wrócić do sklepu… – nie jest to uznawane jako część żyrandola… teoretycznie mogłem użyć odzyskane ze starego żyrandola, ale nadawało się jedynie do kosza na śmieci…

Krok 3:

Tutaj właściwie dopiero zaczynamy instalować nabyty szumnie nazwijmy to cóś „żyrandol”. Czarny uchwyt na żarówkę ma po stronie zewnętrznej gwint, na który jest nakręcany kolejny plastikowy biały element. Ten element ma za zadanie podtrzymywać elementy żyrandola. Jak pamiętacie – czarny uchwyt nie jest przymocowany do niczego, więc się majta, chowa i robi wszystko, aby tylko utrudnić pracę, tudzież uczynić zabawę jeszcze bardziej bardziej pocieszną. To mosiężne coś co widać na zdjęciu składa się z dwóch elementów – jedem co przylega do sufitu i drugi ze śrubkami po bokach. Na tym etapie zabawa polega głównie na tym, aby jedną reką przytrzymać metalowe elementy w pozycji pożądanej, drugą ręką przytrzymać czarny uchwyt na żarówkę aby się nie chował z nadzieją, że nikomu nie wpadło do głowy, żeby włączyć światło w międzyczasie, a trzecię ręką spróbować nakręcić wspomniany biały element. Po kilku minutach walki z wiatrakami oraz kilku niecenzuralnych słowach udało mi się doprowadzić do stanu ze zdjęcia! ALLELUJA!!!

Krok 4:

Mocowanie klosza. Klosz składa się z części szklanej oraz części metalowej jak widać na poniższym obrazku . Metalowy pierścień z założenia ma leżeć na rancie szklanego klosza – po co mocować – w końcu grawitacja i tak zrobi swoje 😉

Krok 5:

Lampa wisi!!!

Krok 6:

Aby nie było łatwo na koniec trzeba jeszcze się zaopatrzyć w odpowiednią żarówkę! Żarówki z gwintem takie jak w Polsce oczywiście stosowane są również w Australii, ale ten wynalazek potrzebuje niestety innej. Na szczęście ten typ jest tutaj również dosyć popularny, więc nie ma stresu.

Krok 7:

Żarówka wkręcona i Voila – mamy nową lampę!!!

Krok 8:

Chwila prawdy. Wstrzymuję oddech włączam światło… działa!!! Nic nie śmierdzi, znaczy zwarcia nie ma. Miszin akompliszd!!!

I w ten oto sposób uszczęśliwiłem po raz kolejny małżonkę, rozwiązałem kolejną układankę i przekonałem się po raz kolejny, że oziki sa mistrzami świata w komplikowaniu rzeczy prostych. Acha – nie mówcie nikomu, że sam to robiłem, bo pójdę do pierdla za grzebanie się w elektryce bez wymaganych uprawnień!!!

Pozdrawiam
Karol Nowak

Jak instalowałem lampę na suficie.

Share the joy
Tagged on:         

9 thoughts on “Jak instalowałem lampę na suficie.

  • 14 sierpnia 2011 at 04:36
    Permalink

    No podziwiam za cierpliwość i spokój ducha. Rozumiem, że nie chcesz robić „bałaganu” na własnym blogu 😉
    Zaglądam tu w miarę regularnie (miła opcja żeby zobaczyć co u Ciebie słychać) i odnoszę wrażenie że kochasz Australię, a narzeka zupełnie kto inny… Niektórzy ludzie po prostu nie mają poczucia humoru.

    Reply
  • 21 lipca 2011 at 18:52
    Permalink

    I kto tu narzeka? Aniu, w Polsce jest super cieply klimat w porownaniu co czasami dzieje sie w Norwegii – na szczescie czasami, bo w sumie nie jest az tak tragincznie jak sie wielu Polakom wydaje … 😉 Tylko za 5-6cio miesieczna zima, ktora tez ma swoj urok…

    Reply
  • 9 lipca 2011 at 17:26
    Permalink

    Mam badzieję, że kiedyś też będę miała możliwość tak spędzać zimę…
    Pozdrawiam, póki co, z upalno-burzowo-deszczowej Polski

    Reply
  • 9 lipca 2011 at 05:02
    Permalink

    Zapomniałabym wspomnieć o tutejszej okropnej pogodzie. Siedzisz tam w słońcu i cieple nawet w zimie – ciesz się tym, co masz.

    Reply
    • 9 lipca 2011 at 14:51
      Permalink

      Oj cieszę się, cieszę – właśnie siedzę w środku zimy tutejszej na trawce przed domem, słoneczko w plecki przygrzewa, i skrobię parę tych słówek 😉 Chyba kawulca sobie zaraz usmażę …

      Reply
  • 9 lipca 2011 at 05:00
    Permalink

    Naprawdę, aż przykro czytać… Może i jest tam wiele absurdów (a gdzie ich nie ma?), nie wiem, nie byłam w Australii, ale Ty chyba jesteś typem człowieka, któremu nigdzie nie będzie dobrze i zawsze znajdzie powód do narzekania… Zła Australia? Radzę wrócić do Polski! Nie wiem, ile czasu tu nie byłeś, ale zapewniam Cię – na łonie ojczyzny tematów do opisywania Ci nie zabraknie.
    Jak się mieszka w kraju, gdzie zabierają Ci 60% pensji w postaci podatków i parapodatków różnorakich, wciąż okazuje się, że to mało, przeciętne mieszkanie w mieście kosztuje dwustukrotność przeciętnej pensji, średnia krajowa to bardzo dobra pensja, o której marzy większa część społeczeństwa, na wizytę u onkologa trzeba czekać pół roku, ludzie z „nagłymi wypadkami” umierają w poczekalniach lekceważąco potraktowani przez personel, gdzie wybudowanie prostego odcinka drogi na równym terenie stanowi problem narodowy, a stadion narodowy, choć najdroższy na świecie, zawiera błędy konstrukcyjne, gdzie więcej w mediach kłamstw i manipulacji, gdzie rozdmuchuje się sztuczne problemy, walki pod krzyżem i budowy pomników, szuka winnych problemów, które istnieją latami, a po zwolnieniu kozła ofiarnego, ściska ręce, że problem rozwiązany oraz, gdzie sukces osiągają bezczelni, którzy dobrze kombinują i mają konkretne znajomości, nie zrażają do Australii jej absurdziki.

    Reply
    • 9 lipca 2011 at 14:47
      Permalink

      Droga Aniu – masz rację – jestem marudą i malkontentem, który znawsze znajdzie powód do narzekania 😉
      Oziki są mistrzami świata w komplikowaniu rzeczy prostych i to przypuszczam, może Ci to potwierdzić każdy polak który tu mieszka. Ciężko do tego czasami przywyknąć, ale jak już się wrzuci na luz, to nie ma czym się stresować – można najwyżej się pośmiać z całej procedury instalacji lampy sufitowej. Pisząc tego posta – nie miałem na celu jakiegokolwiek narzekania – jedynie opisanie jak to tutaj się robi. Cokolwiek trochę inaczej niż w „Kraju Ojczystym”, więc uznałem, że nawet taka pierdółka może być warta opisania.
      Co do polskiej rzeczywistości, o której piszesz – tak wiem, pamiętam, i skutecznie mnie to niestety odstrasza od powrotu skąd przybyłem ;(
      Pozdrawiam
      Karol

      Reply
  • 22 czerwca 2011 at 22:13
    Permalink

    nowak.com.au = elektroda.pl 🙂

    Reply
  • 22 czerwca 2011 at 18:35
    Permalink

    Ja na pewno nikomu nie powiem 🙂
    bo jeszcze mi lampę zdejmą!!!!!!!!!!!

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *