fbpx

Bo zupa była za słona.

Share the joy

Pamiętacie kampanię w Polsce pt tytułem „Bo zupa była za słona”??? pewnie tak… niektórzy złośliwcy robili sobie żarty w necie typu „bo futro było za tanie”, „bo się limit na karcie kredytowej wyczerpał” itd i wstawiali to jako podpis pod zdjęciami jak to obok – cokolwiek niesmaczne jak na warunki polskie.
Niestety nie jest to ani niesmaczne, ani niestosowne na warunki australijskie…
Zdjęcie obok jest plakatem promującym australijską organizację „Men’s Rights Agency”, która rzekomo ma pomagać męzczyznom doznającym cierpień fizycznych i psychicznych od płci pięknej podobno słabszej…
Skąd ta „bezsilność” facetów? Pewnie można by o tym niejedną ksiażkę napisać, i jak sądzę napisano, aczkolwiek nie będę się na ten temat nazbyt uzewnętrzniał. Faktem jest natomiast, że kobieta w Australii to świętość w świetle prawa, co niejednokrotnie jest bezczelnie przez drogie panie ozikówny wykorzystywane. W Australii funkcjonuje coś takiego jak związek „de facto” – polega to na tym, że jeśli twoja dziewczyna / chłopak mieszka u Ciebie dłużej niż 3 miesiące jest już uznawana praktycznie jako „druga połówka” w sensie żony/małżonka i jako taka/taki będzie uznawana przed sądem. Więc uwaga – jeśli panna albo chłopak na chama stawia swoją szczoteczkę do zębów na półeczkę w łazience – można zastanowić się jakie są intencje – szczególnie w świetle różnic kulturowych… Jak się to ma do tłuczenia chłopa, zapytacie? Ano – prosto się ma, panna się wkurzy weźmie patelnię i palnie faceta w tępy łeb, a jak ten choćby piśnie to ona poleci na policję i powie, że on ją bije… i co? Policjant nie uwierzy? Pewnie, że uwierzy – powiedzą ładnie gościowi, że ma się nie zbliżać do kobiety, którą rzekomo bije, na odległość mniejszą od na ten przykład 100m… Mając na uwadze, że ona będzie nadal mieszkać w jego domu facet nie ma gdzie wrócić. Słyszałem kilka historii o facetach mieszkających w samochodzie przez kilka dni, bo warknął na żonę… Z innej strony model przeciętnej rodziny australijskiej niestety różni się od polskiego, a rodzice zwykle nie mogą się doczekać, kiedy te cholerne bachory w końcu opuszczą dom… szczególnie, kiedy para ma swoje wspólne dziecko sztuk 1, dodatkowo on wychowuje dziecko ze swojego poprzedniego związku, ona następne dziecko ze swojego poprzedniego związku oraz dziecko jej poprzedniego partnera zmajstrowane przez niego na boku. Proste, prawda – nic nadzwyczajnego w Oz 😉 no ale to typowe Oziki, dla których zwykle największym problemem jest, że skarpetki nie chcą się same w pary składać, więc trzeba nowe kupić, bo stare się skruszyły, w związku z czym przy pierwszym prawdziwym problemie emocjonalnym popadają w depresję ze skakaniem z mostów i rzucaniem się pod cięzarówki włącznie… Przynajmniej mają swoje organizacje, w których moga się wyżalić szukając ukojenia.
Szczegóły na temat agencji wspomagania tutaj. Jest jeszcze kilka innych – dla panów cierpiących z powodu rozwodu, itd, itp – wystarczy zapytać doktora gógla – poradzi w temacie 😉

Pozdrawiam
Karol Nowak

aaaa – jeszcze jedno – uwaga na importowane żony. Po 2-3 latach słodkiego pożycia małżeńskiego dostają citizena, domagają się rozwodu zabierają wszystko co do nich nie należy, zostawiają chłopa w samych gaciach z dzieckiem, które z nim poczyniły i żyją sobie dalej jak muszka octóweczka na zgniłym jabłuszku… (Oczywiście nie wszystkie są takie wredne…)

aaaa – jeszcze drugie – nie nie dostałem po ryju od żony, nie mieszkam w aucie, nie korzystam z usług tychże agencji… Piszę o tym, bo odczuwam pewnego rodzaju nieuzasadnioną nijako wewnętrzną potrzebę empatii i współczucia tym biedakom co się dali wkręcić…

Bo zupa była za słona.

Share the joy
Tagged on:         

2 thoughts on “Bo zupa była za słona.

  • 8 sierpnia 2011 at 17:58
    Permalink

    Niezla paranoja, ale „przynajmniej nie jest nudno” i tez maja jakies problemy…

    Reply
  • 4 sierpnia 2011 at 01:41
    Permalink

    dobre! szok ze po 3 miesiacach…!

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *